Nathan
Leżałem spokojnie na łóżku z
założonymi dłońmi na głowie słuchając muzyki gdy ktoś zaczął dobijać się do
drzwi. Zdziwiony wstałem i wyłączyłem muzykę. Podszedłem do drzwi aby je
otworzyć. W progu mojego pokoju z pięścią w górze stała moja matka. Uśmiechnąłem
się do niej najpiękniej jak potrafiłem. Tylko w ten sposób mogłem się uchronić
przed jej gniewem. Sprawdzony sposób.
-Boże ! Wołam cię chyba już z dziesięć minut
żebyś zszedł na dół i mi pomógł.- Spojrzałem na nią dziwnie. Nic nie słyszałem.
-Wołałaś mnie ?- Zapytałem a ta mnie
uderzyła lekko w ramię cicho się zaśmiałem. Uwielbiałem ją drażnić. Co jak co
ale z mamą miałem całkiem dobry kontakt. Zawsze mnie rozumiała.
-Gdybyś ciszej słuchał tego co nazywasz
muzyką nie musiałabym zdzierać gardła.- Odparła zła.
-Z tego co wiem ty też lubisz ten zespół.-
Mruknąłem. Westchnęła.
-Natychmiast na dół. Zaraz przyjedzie Miles
i Carmen a w domu jeszcze nic nie gotowe.- Warknęła. Ruszyliśmy w stronę
schodów.- Za kim ty taki jesteś to ja nie wiem…- Powiedziała cicho.
-Za tobą.- Odpowiedziałem. Obrzuciła mnie
wściekłym spojrzeniem. Podniosłem ręce do góry w geście poddania.- Mnie jeszcze
z komisariatu rodzicie nie musieli odbierać.- Wyraz jej twarzy złagodniał. W
młodości razem z wujkiem Milesem nieźle rozrabiali. Dziadkowie zawsze mówili
,że nie wiedzieli czego się po nich spodziewać.
-Właśnie…jeszcze.- Dodała a gdy otworzyłem
usta aby jej coś odpowiedzieć ona na mnie spojrzała z uśmiechem.
-No racja.- Wybuchnąłem śmiechem. Gdy
szedłem po talerze do kuchni usłyszałem jeszcze jak wzdycha. Wzruszyłem ramionami
i zacząłem je rozkładać na stole w jadalni.
***
Głośno się roześmiałem i spojrzałem
na załamaną Melisę. Zakryła twarz dłońmi.
-Boże…tato przestań.- Jęknęła.
-No ale taka jest prawda !- Powiedział a
wszyscy się zaśmiali.
-To było okropne…- Szepnęła delikatnie się
uśmiechając. Wokół stołu krążyło zdjęcie Mili z jednego z przedstawień w szkole
w którym uczestniczyła mając dwanaście lat. Grała księżyc. Miała na sobie ogromny
biały kostium.
-Byłaś taka słodka…- Mruknęła ciocia Carmen
na co wybuchnąłem jeszcze głośniejszym śmiechem. Melisa obrzuciła mnie
morderczym spojrzeniem.
-Nie śmiej się ! Ty grałeś grzyba !-
Powiedziała wesoło na co wszyscy zareagowali z entuzjazmem.
-Chyba mam jeszcze gdzieś zdjęcia…-
Powiedziała mama i złośliwie na mnie spojrzała. Mściła się za sytuacje sprzed rodzinnego obiadu.
-Nie… mamo proszę…nie rób mi tego.- Tym
razem to ja jęknąłem zawstydzony.
-A ja bym chciał zobaczyć !- Nagle zabrał
głos Blake.
-Zabiję cię młody…- Powiedziałem rzucając w
niego zgniecioną serwetką. Mama po chwili wróciła ze zdjęciem a ja położyłem
głowę na stolę udając ,że jestem załamany. Słyszałem ich radosne śmiechy i
wymiany zdań.
-Jaki podobny do tatusia !- Krzyknął tata na
co wszyscy zareagowali śmiechem.
Uśmiechnąłem
się.
Mam
rodzinę wariatów…
_____
Od Jemi: A więc zaczynamy tym radosnym akcentem :D W prologu nie dzieje się za dużo :) Mimo to mi się podoba :) Tak bardzo cieszę się na tego bloga :D
No to czekamy na jedynkę Akwamaryn !
Informacja: Przypominam o możliwości informowania o nowych notkach :) Jeżeli ktoś chce dostawać powiadomienia to proszę zostawić swój numer gg w komentarzu pod tym postem :)
Prolog zachęcający ;) Czekam na 1 rozdział. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńProlog taki pozytywny :D I dlatego jest super i zachęca :D Zapowiada się ciekawie i czekam an NN :)
OdpowiedzUsuńFajne. Czekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z dziewczynami wyżej :)
OdpowiedzUsuńProlog jest pozytywny i dlatego zachęca !
Czekam na nexta :)
Julia.
Humorystyczny prolog :D To mi się podoba :) Czekam na pierwszy rozdział!
OdpowiedzUsuń