sobota, 27 października 2012

4. Poznaj Juniora.



                                               Nathan


            Zapukałem mocno do drzwi i chwilkę poczekałem. Po jakimś czasie w progu stanęła niebieskooka blondynka. Automatycznie przybrałem na twarz swój najpiękniejszy uśmiech.
   -Jest Tyler ?- Zapytałem. Ta pokiwała głową.
   -Jasne. Wejdź.- Mruknęła wpuszczając mnie do środka. Zmierzyłem ją od dołu do góry i zatrzymałem się na twarzy. Była naprawdę ładna.
   -Jesteś kuzynką Tylera ?
   -Tak.
   -Nie możliwe żebyście byli spokrewnieni…
   -Dlaczego ?- Zapytała zdziwiona. Nagle z góry doszedł do nas krzyk bruneta.
   -Daruj sobie ! Ona ma chłopaka od trzech lat !-Dziewczyna się zaśmiała.
   -Ale żeby tak długo ? Może masz ochotę na coś świeżego ?- Zapytałem poruszając brwiami w górę i w dół. Ta wybuchła śmiechem i po prostu odeszła. Wzruszyłem ramionami. Wbiegłem po schodach, gdy nagle usłyszałem hałas. Szybkim krokiem podszedłem do pokoju Tylera, z którego dochodził i mocno otworzyłem drzwi.
Chłopak stał nad sporych rozmiarów kartonem próbując coś zawzięcie wymyślić.
   -Stary… czemu cię nie było na akademii ? I co to jest do cholery ?!- Powiedziałem patrząc na pudło.
   -Przez to.- Odpowiedział przeczesując nerwowo włosy ręką.
   -Co to jest ?
   -A skąd mam wiedzieć ? Jest opakowane.- Czasami naprawdę go nie rozumiałem.
   -Więc, o co chodzi ? Po prostu to rozpakuj.- Ostatnie zdanie wypowiedziałem bardzo dokładnie jakbym coś tłumaczył dziecku.- To normalne , że ludzie dostają takie paczki…
Zdenerwowany rzucił we mnie czymś twardym, co miał pod ręką.
   -Zabawny jesteś… Przyłóż do niej ucho.- Spojrzałem na niego podnosząc jedną brew.- Ta paczka wydaje dźwięki !
   -Co ty gadasz…Tyler…- Nie pozwolił mi dokończyć.
   -Sam sprawdź a nie patrzysz na mnie jak na idiotę.
Przeniosłem wzrok z kartonu na niego i odwrotnie. Westchnąłem. Z nim naprawdę nie jest już najlepiej…
Podszedłem do paczki i przyłożyłem do niej ucho. W ciszy czekaliśmy aż coś się wydarzy.  Gdy już miałem mu polecić dobrego psychiatrę nagle usłyszałem dziwny dźwięk.
   -Co to było ?- Zapytałem go zszokowany. Myślałem ,że Tyler jak zwykle robi sobie żarty… Brunet wzruszył ramionami
   -Kto jest nadawcą paczki ?- Zapytałem po raz kolejny. Tyler nachylił się nad jednym z boków pudła i przeczytał.
   -Jessica.- Po chwili zastanowienia uderzył się otwartą dłonią w czoło. No jasne ! Gdy tylko zorientowałem się, o co chodzi wybuchłem głośnym śmiechem. Jessica to była dziewczyna Tylera, z którą był ponad rok. Od czasu ich rozstania się nienawidzą.
   -Nie wierze…- Wydusiłem w trakcie napadu śmiechu.
   -Nie śmiej się tylko zobacz, co jest w środku !- Warknął na mnie. Opanowując śmiech podszedłem do biurka i poszukałem w nich nożyczek. Po czym mocno wbiłem je w karton. Gdy rozprawiłem się już z taśmą podniosłem jego wieko. Gdy tylko zobaczyłem, co jest w środku to mnie zamurowało.
   -Tyler…Jessica przysłała ci kaczkę.- Sekundę później był już obok mnie patrząc na długą białą szyję zakończoną małym łepkiem i duży dziób zwierzęcia.
   -Zabiję ją…


                                                                  ***  



            Siedziałem na łóżku Tylera robiąc troszkę większe dziurki w kartonie, aby zwierze mogło lepiej oddychać. Usłyszałem jak ktoś wchodzi po schodach a po chwili ciche rozmowy. Moment później do pokoju wszedł Tyler razem z Melisą. Pomachałem jej i ciepło się uśmiechnąłem a ona odwzajemniła gest.
Mimo tego ,że codziennie spędzaliśmy ze sobą dużo czasu nigdy nie mieliśmy się dość. Byłem przyzwyczajony do jej towarzystwa. Nie wiem, co bym zrobił gdyby jej nie było. Mili była jedyną dziewczyną która dobrze mnie znała a pomimo to w pełni akceptowała. Zawsze mogłem na nią liczyć.
   -Co to za pudło ?- Zapytała na wstępie. Cicho zacząłem się śmiać jednak po chwili przywróciłem się do normy.
   -Najpierw obiecaj ,że jakakolwiek będzie twoja reakcja to nam pomożesz.- Jęknął chłopak. Był naprawdę przerażony. W sumie mu się nie dziwiłem. Pewnie zachowywałbym się podobnie gdybym dostał od swojej byłej kaczkę tylko po to, aby mi utrudnić życie.
   -Co wy znowu zrobiliście ?- Podniosłem ręce do góry.
   -My nic. Jessica tak, ale odegram się na niej spokojnie.- Odpowiedział Tyler. Melisa spojrzała na nas jak na kretynów.
   -Nic nie rozumiem. Kim jest Jessica ?- Zapytała zdezorientowana. Wyglądała naprawdę zabawnie.
   -To eks Tylera. Nienawidzi go z wzajemnością, więc postanowiła mu zrobić prezent.-Jak na komendę zwierzę wydało przeraźliwie głośny dźwięk. Oczy Melisy przybrały rozmiar pięciozłotówek.
   -Błagam powiedzcie ,że się przesłyszałam…- Jęknęła. Otworzyłem po raz kolejny wieko pudła, z którego wyłoniła się głowa kaczki.
   -Poznaj Juniora.- Odparłem. Melisa uderzyła się otwartą ręką w czoło.
   -A nie mogłeś sobie znaleźć normalnej dziewczyny ?- Obrzuciła Tylera morderczym spojrzeniem. Ten się wyszczerzył, na co wybuchłem śmiechem.- I co teraz ?
   -Liczyliśmy ,że ty nam powiesz.- Odparł brunet. Dziewczyna westchnęła.


                                                                         ***


            Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze i się uśmiechnąłem. Całkiem nieźle. Miałem na sobie starte jeansy a do tego białą koszulkę, gdy wychodziłem z pokoju zarzuciłem jeszcze skórzaną kurtkę. Wszedłem do kuchni. Zastałem tam tylko tatę.
   -Wychodzę. Nie czekajcie, będę późno.- Ten tylko przytaknął i wrócił do czytania gazety. Nieco zdziwiony jego reakcją wyszedłem z domu gdzie czekał już Tyler razem z Melisą. Wszedłem do samochodu chłopaka i widząc minę Melisy od razu domyśliłem się ,że coś jest nie tak.
   -Co ty jej zrobiłeś ?- Zapytałem bruneta. Na jego twarzy się pojawił uśmiech.
   -Nic.
   -Nic ?- Warknęła zła nie dowierzając w jego słowa.
   -Rozmawiałem tylko z jej ojcem.- Widać było ,że cieszyła go jej złość.
   -Powiedział mu ,że to będzie noc mojego życia i nie ma się o mnie martwić, bo on mnie obroni przed dzikim zwierzem i rozbójnikami !- Zamrugałem powiekami. Boże jak ona potrafiła głośno krzyczeć… Po chwili jednak wybuchnąłem śmiechem.
   -A, co on na to ?- Zapytałem ciągle się śmiejąc.
   -Chyba mnie polubił.- Odparł z uśmiechem chłopak.
   -Spojrzał na niego jak na kretyna i powiedział ,że mam wrócić godzinę wcześniej.-Sprostowała dziewczyna.
Na mojej twarzy pojawił się gigantyczny uśmiech. W tym momencie podziękowałem losowi za tak wspaniałych przyjaciół.
            Gdy tylko samochód się zatrzymał pod niewielkim, zielonym domem Melisa z niego wyskoczyła i wzięła głęboki oddech.
   -Junior chyba zrobił kupę…- Jęknęła. Spojrzałem na karton leżący na tylnym siedzeniu i się uśmiechnąłem. Tyler niechętnie go podniósł i odsunął od siebie jak najdalej mógł. Ruszył w stronę zielonego budynku a ja zaraz za nim. Przeskoczyłem zręcznie przez wysoki płot. Brunet podał mi pudło a ja następnie je położyłem na trawniku. Szybko je otworzyłem i skacząc przez płot znalazłem się już po stronie ulicy.
   -Chyba trochę się zdziwi jutro rano…- Powiedział złowieszczo i przybiliśmy sobie piątkę. Melisa tylko się zaśmiała -miała naprawdę dobry pomysł- po czym kręcąc biodrami dodała.
   -Na imprezę ! 


____
Od Jemi : Absolutnie nie miałam pomysłu na rozdział. Samo jakoś tak wyszło gdy usiadłam przy klawiaturze, moje palce po prostu zaczęły sunąć. Nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Chciałam ,żeby było zabawnie ale nie jestem pewna czy czasami nie wyszło to zbyt idiotycznie... :)
Rozdział ogólnie krótki no i niewiele się w nim dzieje...ale musicie mi to wybaczyć bo nadal się uczę jak pisać w roli chłopaka. Już dawno tego nie robiłam :) 
Przepraszam też za takie opóźnienia ale miałam masę nauki i zero czasu dla siebie. 

wtorek, 9 października 2012

3.Coś ukrywał tylko co?



                                                               Melisa...


                      Potarłam skronie i spojrzałam na zegarek. Pięć po  trzeciej nad ranem, a ja jeszcze nie spałam. Przeważnie nie było to w moim stylu. Byłam... grzeczna, choć tego nie chciałam. Czasem robiłam jakieś głupoty, ale to przeważnie za sprawką Nathana, nigdy sama z siebie.Nie lubiłam siebie za to, ale wiedziałam, że nic nie poradzę, bo miałam to po prostu w krwi.
    Przewróciłam się na lewy bok i utkwiłam wzrok w szybie. Zastanawiałam się co czeka mnie w te wakacje. Przeważnie były nudne, nic się nie działo, ale miałam nadzieję, że w tym roku będzie ciekawiej. Z rozmyśleń wyrwał mnie huk. Jak się okazało ktoś rzucał kamieniami w moje okno. Wystraszona powoli podeszłam do parapetu po czym uchyliłam okno i ostrożnie wychyliłam głowę.
   - Kochana! Ten wiersz jest dla ciebie!- wrzeszczał ktoś z dołu. Nie minęła chwila jak z pokoju obok na balkon wyszedł Blake. Chłopak cicho się zaśmiał i opierając się barierkę przyglądał się Tylerowi. Wyszeptałam do siebie ciche ,,Boże...'' po czym dodałam głośniej:
   -Odbija ci?! Zjeżdżaj stąd zanim mój ojciec się obudzi, a ty smarku wracaj do łóżka.- wysyczałam przenosząc wzrok na brata. Chłopak zaśmiał się pod nosem.
   -To zejdź do mnie...- wychrypiał szatyn. Cicho westchnęłam, ale wiedząc, że nie ustąpi postanowiłam do niego zejść, tylko jak...- Skacz moja Julio! Złapię cię!- krzyknął. Spojrzałam na niego jak na idiotę, ale widząc jak Blake chowa się do swojego pokoju usiadłam na parapecie i obracając się przodem do Tylera. Jeśli by mnie nie złapał, wylądowała bym zapewne na ostrym dyżurze, ale jednak złapał. Co prawda oboje na koniec wylądowaliśmy na trawniku śmiejąc się z jego jakże celnego chwytu, ale jednak nie było mi nic więcej niż parę siniaków.
    -Co jak co, ale cela to ty masz.- powiedziałam podnosząc się i rozglądając w koło. Ciemność. Kompletna ciemność. Byłam ciekawa po co tu przyszedł, ale postanowiłam nie psuć tej chwili.
    - Chciałem tylko pogadać. Nie mogę jakoś spać i... Mógłbym iść do Nathana właściwie, ale nogi tu mnie przyniosły.- wyszeptał mi do ucha. Przeszedł mnie miły dreszcz, ale zaraz poczułam zimno, które doskwierało moim nagim stopom.  Na moment zamarła niezręczna cisza, a my staliśmy tak jak na początku na środku ogrodu i patrzyliśmy na siebie w milczeniu.
   -Chcesz mi coś powiedzieć?- spytałam kiedy chłopak usiadł na ziemi, a potem się na niej położył. Przysiadłam na wilgotnej trawie i czekałam na to co mi powie.
    - Właściwie to... Chyba nie.- powiedział niepewnie.- Ile my się znamy Mili?- spytał patrząc i głęboko w oczy.
     -Cztery dni. Właściwie to już piąty. Dzisiaj piątek.- dodałam uśmiechając się pod nosem. Dziś było zakończenie roku szkolnego, początek wakacji i impreza u Matta.
   -Właśnie tylko pięć dni...- powiedział wręcz sam do siebie.- A ja się czuję jakbym wiedział o tobie wszystko. To możliwe, czy zbzikowałem?- spytał. Cicho się zaśmiałam. Czy on próbował mnie nieudolnie poderwać? Powinnam go wcześniej uświadomić, że na mnie nie działają te tanie chwyty.
    -To twój podryw?- spytałam z rozbawieniem.
    -Czyli zbzikowałem.- odpowiedział sam na swoje pytanie. Spojrzałam na niego smutno i pokiwałam przecząco głową. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, nigdy nie byłam w takiej sytuacji.
    -Skąd, po prostu... Nikt mi czegoś takiego nie powiedział wcześniej.- powiedziałam cicho przy tym odkaszlnęłam i zaczęłam się bawić swoimi dłońmi. Nie panowałam nad swoimi odruchami. Czułam się skrępowana.
    -Nikt? Nathan?- cicho prychnęłam. Ja i Nathan byliśmy przyjaciółmi od przedszkola, ale on nie traktował mnie jak dziewczyny, tylko jak dobrą kumpelę. Może tylko ja to tak odczuwałam, bo był na prawdę wspaniałym przyjacielem. No właśnie, przyjacielem i kuzynem.
   - On jest moim kuzynem. Wie, że mnie na taki chwyt nie poderwie, zresztą nie opłaca mu się, a jeśli nie zauważyłeś to jest podrywaczem. Tacy przeważnie kryją swoje uczucia gdzieś głęboko. I tak dobrze, że przedarłam się przez jego grubą skorupę aż tak daleko.
    -Pamiętaj, ze jestem twoim przyjacielem i możesz mi powiedzieć wszystko, co tylko zapragniesz. Mi i Nathanowi.- uśmiechnęłam się do niego po czym wstałam.
   -Chyba muszę iść. Powinnam chociaż na godzinę się położyć, jeśli nie chcę spać na akademii.- powiedziałam po czym pożegnałam się z chłopakiem i weszłam do domu.

***

                 Oparłam się o drzwi od łazienki i już wręcz mechanicznie waliłam w nie pięścią. Blake siedział tam dłużej ode mnie i nie obchodziło go to, że ja też mam do szkoły, a dyrektorka nie będzie specjalnie na mnie czekała by wręczyć świadectwo. Nie chwaląc się, z wyróżnieniem. Odskoczyłam do przodu kiedy klamka poruszyła się, a z środka wyszedł brunet.
    -Dłużej się nie da lalusi?- spytałam mierząc go wzrokiem. Oczy chłopaka pociemniały, a usta ułożyły się w grymasie.- Przepuść mnie.- powiedziałam cicho, ale stanowczo, co on skwitował śmiechem.  Nie wierzyłam, że mam brata pedała do momentu kiedy zobaczyłam filmik w internecie z nim w roli głównej. Lizał się, a wręcz pchał swój język do gardła innego chłopaka. W pierwszym odruchu pomyślałam, że to żart, ale wkrótce potem zrozumiałam, że to jest rzeczywistość.
    -Głuchy jesteś? Przepuść mnie pedałku...- powiedziałam nieco głośniej. Wiedziałam, że źle robię, bo powinnam być tolerancyjna, ale na prawdę, kiedy czasem Blake mnie denerwował po prostu wybuchałam. Brunet poczerwieniał na twarzy i już otwierał usta by mi się odgryźć kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi, a po chwili głos Nathana. Zmrużyłam wojowniczo oczy po czym wyminęłam brata i wbiegłam do łazienki.
   Byłam gotowa do wyjścia po kilku minutach, ale kiedy zbiegłam na dół nie zastałam Nathana w korytarzu, jak codziennie. Tym razem czekał na zewnątrz. Czyżby pokłócił się z moim kochanym tatusiem? Wbiegłam do kuchni poprawiając przy tym białą bluzkę.
   -Uciekam!- krzyknęłam całując mamę w policzek. Podbiegłam do taty, ale kiedy ujrzałam jego surowe spojrzenie zatrzymałam się w pół kroku.  Albo się martwił, albo myślał, albo nadal był zły za ten pomysł z imprezą.
   -Miłego dnia słońce.- powiedziała mama kiedy ja już wychodziłam z domu. Nathan wyglądał przepięknie. Miał na sobie białą koszulę, czarny krawat i w tym samym kolorze spodnie oraz marynarkę. Chłopak podrapał się w brodę przyglądając mi się uważnie. Przechylił głowę w prawo, potem w lewo i z poważną miną podszedł bliżej mnie. Cicho się zaśmiałam, widząc jak nad czymś rozmyśla.
   -Pięknie wyglądasz księżniczko.- powiedział w końcu i szeroko się uśmiechnął.  Dygnęłam i powoli ruszyłam w  kierunku szkoły. Słońce pięknie świeciło i zapowiadało się cudowne lato. Miałam nadzieję, że nie są to tylko pozory.

***

           Wskoczyłam Nathanowi na plecy  i mocno oplotłam ramiona w koło jego szyi. Tak go kochałam. Za to, że był przy mnie kiedy go potrzebowała, że potrafił pomóc w każdej sytuacji i za to, że rozumiał mnie zawsze, za to że stawał w mojej obronie, za jego ciepły uśmiech, jego wesołe spojrzenie, dziwne poczucie humoru i jego docinki, i oczywiście przeprosiny. Czułam się w jego towarzystwie dobrze. Nigdy nie byłam lubiana, nie miałam przyjaciół, ale to on był moim łącznikiem w światem.
   Zachłannie nabrałam w płuca jego zapachu i zamknęłam oczy kiedy przerzucił sobie przez ramię by powiesić mnie głową do dołu. 
     -Czemu nie było Tylera?- spytałam otwierając oczy i patrząc na chłopaka podejrzliwie. Mój nowy kolega nie pojawił się na zakończeniu roku i nikt, nawet Nathan nie chciał mi powiedzieć co jest grane.
    - Rozchorował się biedak.- odparł krótko. Wiedziałam, że kłamie. Dało się to wywnioskować z tonu jego głosu. Starał się być zabawny na siłę, by mnie zbić z tropu.
    -Kłamczuch! Nos ci rośnie Pinokio! Ma jakieś problemy?- spytałam kiedy brunet postawił mnie na ziemi. 
    -Hah... On jest tak grzeczny jak ty.- wykręciłam oczyma i ruszyłam przed siebie. Coś ukrywał tylko co?

____
Od Akwamaryn: Powiem wam, że sama nie wiem co ma znaczyć ta końcówka i czemu Tylera nie było w szkole. Mam nadzieję, że Jemi coś wymyśli i jakoś go usprawiedliwi;) Co do całego rozdziału to mi się podoba. Nic specjalnego się nie dzieje, ale moim zdaniem nie jest źle;P

środa, 3 października 2012

2. -Tyler proszę pana. Przyszły zięć.




                                                                Nathan


            Usiadłem na schodach i zacząłem ubierać buty cicho nucąc jakąś melodię. Gdy już chciałem wstać na mojej drodze pojawił się tata podejrzliwie mierząc mnie wzrokiem.
   -Gdzie idziesz ?- Spojrzałem na niego z uśmiechem. Ostatnio z mamą dziwnie się zachowywali.
   -Wychodzę z Tylerem.- Wyminąłem go i sięgnąłem po moja skórzaną kurtkę.
   -A gdzie ?- Co się z nim działo ? Od kiedy mnie tak kontroluje ?
   -Do szkoły…- Mruknąłem. Spojrzałem na zegarek. Zajęcia zaczynają się za piętnaście minut.- A ty czemu jesteś w domu ?- Teraz to ja zrobiłem się podejrzliwy. Zwykle wychodził wcześniej ode mnie.
   -Wziąłem dzień wolnego. Mam do załatwienia parę spraw.- Ta rozmowa zaczynała się robić coraz dziwniejsza.
   -Co wy knujecie z mamą ?- Zapytałem.
   -Nic. Idź do szkoły bo się spóźnisz.- Nie spuszczając go z oczu wyszedłem z domu.
A myślałem ,że już zaakceptowałem fakt iż moja rodzina nie jest do końca normalna. Wzruszyłem ramionami i zamknąłem za sobą furtkę. W tym samym momencie podjechał Tyler. Otworzyłem drzwi i usiadłem na siedzeniu obok kierowcy.
   -Jakie plany na dziś ?- Zapytał.
   -Jedziemy do centrum handlowego.- Powiedziałem a on się uśmiechnął.
   -Zakupy ?-Spojrzał na mnie jak idiotę.
   -A gdzie można spotkać najwięcej dziewczyn ?- Przytaknął i ruszył z piskiem opon.
            Próbowałem powstrzymać się od wybuchnięcia śmiechem. Stałem przy wejściu do sklepu zakrywając twarz dłońmi. Tyler próbował poderwać wysoką długonogą blondynkę która kupowała buty. Patrzyła na niego jak na kretyna.
   -Pomóc panu w czymś ?- Usłyszałem za sobą. Odwróciłem się a moim oczom ukazała się całkiem ładna szatynka. Uśmiechnąłem się do niej najładniej jak potrafiłem.
   -Właśnie szukałem czegoś interesującego…ale już to znalazłem.- Mruknąłem spoglądając na dziewczynę. Zaczerwieniła się. Nie wyszedłem z formy.
   -Ciekawie.- Powiedziała odgarniając z ramion długie włosy. Już była moja. W takich momentach dziękowałem rodzicom za geny które mi przekazali.
   -Powiedz mi gdzie mogę jeszcze ciebie spotkać ?- Zapytałem. Dziewczyna się uśmiechnęła.
   -Nawet nie wiem jak masz na imię.- Powiedziała i przygryzła wargę. Ostra.
   -Nathan. A ty ?
   -Lori.- Odpowiedziała i się uśmiechnęła. Wyciągnęła z kieszeni jakąś karteczkę i zaczęła na niej coś pisać.- Wystarczy ,że zadzwonisz i zapytasz.
Wziąłem jej numer telefonu i wrzuciłem do kieszeni.
   -Muszę wracać do pracy.- Powiedziała i ruszyła przed siebie.
   -Lori ?- Zatrzymała się i odwróciła w moją stronę.- Wiesz ,że jesteś naprawdę piękna ?- Szatynka się uśmiechnęła i odwróciła.
Poczułem jak ktoś łapie mnie za ramię. Spojrzałem na radosną twarz Tylera.
   -I co ?
   -Ma faceta…- Wzruszył ramionami. Dziwnie na niego spojrzałem. Czasami naprawdę go nie rozumiałem.
   -To czemu się tak cieszysz ?
   -Matt właśnie napisał ,że robi imprezę ! A może twoja Misia by z nami poszła ?- Zapytał mnie poruszając brwiami w górę i w dół.
   -Nadal jest na nas wściekła za wczoraj. Gdy do niej poszedłem zatrzasnęła mi drzwi przed nosem.- Westchnąłem. Trochę przesadziliśmy. Dobrze wiedziałem ,że Mili jest strachliwa. Po chwili w mojej głowie zrodził się pomysł jak ją przeprosić.
   -Masz plan ?- Zapytał. Przytaknąłem. Ja zawsze miałem jakiś plan.



                                                                   ***


            Zatrzymaliśmy się pod dużym domem i wyszliśmy z auta. Tyler niósł w rękach papierową torbę o soczyście różowym kolorze. Stanęliśmy przed drzwiami. Mocno zapukałem.
   -Śmiesznie wyglądasz z tą torbą.- Mruknąłem cicho się śmiejąc.
   -Zamknij się. To był twój pomysł.- Odburknął. Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich wujek Miles. Widząc jego minę natychmiast umilkłem.
   -Dzień dobry.- Powiedzieliśmy równo.
   -Nathan…znowu ty.- Mruknął. Wyszczerzyłem zęby w uśmiechu.
   -Mi też cię miło widzieć wujku !- Powiedziałem radośnie na co ten się uśmiechnął. Według mnie był zawsze zbyt zaborczy w stosunku do Mili ale lubiłem go. Zawsze mogłem swobodnie z nim pożartować.
   -A ty jesteś ?- Zapytał patrząc na Tylera.
   -Tyler proszę pana. Przyszły zięć.- Oczy wujka Milesa zrobiły się większe a ja wybuchnąłem śmiechem.
   -Spokojnie. On tylko żartował. Naćpał się. Śni na jawie…- Tyler miło się uśmiechnął. Wujek Miles cicho się zaśmiał.
   -Jest Melisa ?- Zapytałem.
   -Jest ale powiedziała ,że jak przyjdziesz to mam ci nie otwierać.- Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Musiałem nieźle ją wkurzyć.- Wejdźcie do środka. Jest u siebie.- Powiedział przepuszczając nas w drzwiach.
Już nie raz zdarzały się takie sytuacje. Melisa od zawsze była drażliwa i dość często się na mnie obrażała więc wszyscy byli przyzwyczajeni do takich sytuacji.
   -Cześć ciociu !- Krzyknąłem idąc korytarzem i widząc ją w kuchni. Pomachała mi ręką. Pociągnąłem Tylera w kierunku schodów. Gdy weszliśmy na górę pokazałem mu na migi który pokój należy do niej. Po prostu podszedł i bez pukania wszedł po środka a ja zaraz za nim.
   -Cześć Misiu…stęskniłem się za tobą.- Powiedział i ją do siebie przytulił. Ta go od siebie odepchnęła. Była naprawdę zła…
   -Po co tu przyszliście ?! I kto was wpuści…pewnie tata. Nie ważne. Nie chce was widzieć.- Spuściliśmy równo głowy w dół. Wszystko mieliśmy przećwiczone.
   -Wiemy ,że byliśmy dla ciebie wczoraj bardzo chamscy więc postanowiliśmy cię przeprosić.- Powiedziałem i pchnąłem delikatnie Tylera. Ten podał jej papierową torbę i dokończył.
   -Więc zamiast pójść do szkoły pojechaliśmy kupić ci mały prezent.- Twarz dziewczyny złagodniała. Gdy wyjęła z torby pudełko delikatnie się uśmiechnęła.
   -Co to jest ?- Zapytała podejrzliwie.
   -Sprawdź.- Odparłem. Zdjęła wieczko pudełka i pisnęła. Kobiety…czy one zawsze tak reagują na widok butów ?
   -Nowe adidasy… są dokładnie takie jak ten które musiałam wyrzucić po waszej błotnej kąpieli.- Wyjęła je i zastukała jeden but o drugi. Po chwili jednak przybrała poważny wyraz twarzy.- I myślicie ,że odkupienie mi butów wystarczy ?
Uśmiechnąłem się. Dobrze wiedziałem ,że robi tak tylko po to aby się z nami trochę podroczyć. W głębi serca już nam na sto procent wybaczyła. Mili zawsze była łaskawa jeżeli chodziło o moje wygłupy.
   -Właściwie to mamy jeszcze nasz urok osobisty.- Powiedział Tyler i równo się uśmiechnęliśmy na co dziewczyna wybuchła śmiechem.
   -I propozycje. Matt robi z piątku na sobotę pożegnalną imprezę. Co ty na to żeby z nami pojechać ?- Zapytałem Mili a ta przekręciła głowę w bok.
   -No nie wiem…
   -Twój tata się ucieszy jak dowie się ,że idziesz ze mną. Uważa ,że przy mnie będziesz lepszym człowiekiem. Cieszy się na nasz związek.- Widząc minę dziewczyny wybuchnąłem śmiechem.   
  

____
Od Jemi : Krótki :) Powiem szczerze ,że nadal pisze mi się dość trudno w roli chłopaka więc na początku rozdziały będą raczej mniej więcej tej długości ale z czasem powinnam się wkręcić :D Sam rozdział pomimo tego ,że nie dzieje się za dużo całkiem mi się podoba :) A wam ? :)