niedziela, 31 marca 2013

18. Zastanów się czego ty tak na prawdę chcesz.


Nathan



Patrzyłem w ciszy na spokojną twarz brunetki i westchnąłem. Jak najdelikatniej potrafiłem odłożyłam ją na łóżko. Pochyliłem się nad nią składając na jej czole troskliwego całusa. Przykryłem ją kołdrą i ruszyłem do drzwi. Wychodząc upewniłem się, że Mili nadal śpi. Zamknąłem za sobą delikatnie drzwi. Swoje kroki skierowałem do własnego pokoju. Byłem wykończony. Po wejściu bez słowa spojrzałem na Tylera który leżał pół nagi na łóżku i podszedłem do szafy w której znajdowały się ręczniki.
   -Jak ona się czuje ?- Usłyszałem zachrypnięty głos przyjaciela.
Odpowiedziała mu cisza. Nie miałem ochoty z nim rozmawiać. Dobrze wiedział, że Melisa coś do niego czuje a on tak po prostu postanowił to wykorzystać.
   -Ty też nie będziesz się do mnie teraz odzywał ?- Zapytał. Odwróciłem się w jego stronę i spiorunowałem go spojrzeniem.
   -Jestem na ciebie wkurwiony i to ma maksa. Mam ochotę ci przywalić w ten tępy heban. Dziwisz mi się ?- Warknąłem. Tyler wstał do pozycji stojącej.
   -Nie miałem pojęcia, że ta idiotka tutaj przyjedzie ! Czy to moja wina, że ubzdurała sobie, że mnie kocha ?- Mocniej zacisnąłem pięści na ręczniku.
   -Magie ? A kto tutaj mówi o Magie ?! Mam gdzieś z kim się spotykasz czy sypiasz ! Ale sytuacja się kolosalnie zmienia kiedy chodzi o moją kuzynkę. Kocham ją jak siostrę i nie pozwolę ci jej skrzywdzić.- Tyler zaniemówił.- Jakim musisz być kretynem żeby nie widzieć, że nie jesteś dla niej tylko zwykłym znajomym ? Dobrze wiem, że Magie cię prześladuje…ale Melisa tego nie wie i ja jej nie mam zamiaru tego uświadamiać. A wiesz dlaczego ? Dlatego, że dziś chciałeś ją po prostu zaliczyć.   
   -Ja…- Wydusił z siebie. Zamknąłem z głośnym trzaskiem szafkę.
   -Przegiąłeś Tyler. Zastanów się czego ty tak na prawdę chcesz.- Dodałem i poszedłem do łazienki. Miałem nadzieję, że zimna woda ostudzi jakoś moją złość jednak nawet ona nie pomogła. Gdy wróciłem do sypialni miałem nadal ochotę rozwalić temu kretynowi głowę. Zadowolony stwierdziłem, że w pokoju znajduję się sam. Padłem zmęczony na swoje łóżko żeby po chwili zapaść w mocny sen.


***  


            Kopnąłem z całej siły leżący na piasku kubek. Usiadłem na wysokim krześle barowym i spojrzałem na barmana.
   -Coś mocnego.- Mruknąłem a ten ze zrozumieniem kiwnął głową. To był duży plus tego kraju. Praktycznie każdy tubylec potrafił posługiwać się kilkoma językami. W tym angielskim.
   -Taki przystojny a siedzi sam ?- Usłyszałem za sobą. Odwróciłem się na krzesełku. Stała przede mną wysoka szatynka o karmelowej cerze. Miała idealnie wykrojone, zmysłowe usta.
W odpowiedzi tylko się uśmiechnąłem. Dziewczyna nieco zdziwiona brakiem zaproszenia zapytała:
   -Mogę się dosiąść ?- Kiwnąłem głową na znak zgody. Otrzymałem swojego drinka i oparłem się plecami o blat baru. Spojrzałem na granatowe fale. Głęboko westchnąłem. Szatynka poprosiła o to samo.
   -Jak się tutaj bawisz ?- Zapytała. Wzruszyłem ramionami.
   -Dobrze.
   -Aha.- Odparła.- Jak ona ma na imię ?- Dopiero po tych słowach spojrzałem na jej twarz. Była bardzo ładna.
   -Melisa.- Mruknąłem.
   -Kłótnia ?- Kiwnąłem twierdząco głową.- Jeżeli bardzo ci na niej zależy i ją kochasz to nie siedź tu jak kretyn tylko idź i błagaj o wybaczenie.
   -Nie wiem co czuje. Nigdy nie byłem zakochany.- Mruknąłem. Ta przekręciła głowę w prawo i delikatnie się uśmiechnęła.
   -Zawsze musi być ten pierwszy raz.- Szatynka wzięła serwetkę na której coś napisała. Odebrała swojego drinka i odchodząc dodała.- Przemyśl to.- Wcisnęła mi w rękę serwetkę i mocno kręcąc biodrami odeszła. Rozwinąłem ją. Był na niej tylko ciąg cyfr i imię.
   -Leyla.- Przeczytałem. Zgniotłem serwetkę i wyrzuciłem za siebie. Wypiłem całego drinka duszkiem. Odłożyłem szklankę. Ostatni raz spojrzałem na ogromne bałwany i zsunąłem się z krzesełka.
Czy Nathan miał rację ?  Chodziło tylko o to żeby zaliczyć ?
Po raz kolejny westchnąłem.
Jeżeli tak…czy to oznacza, że nie mam serca i jestem po prostu zimnym draniem ?
Jeżeli nie…to czego tak właściwie oczekuje od Melisy ? Co do niej czuje ?
Masa cholernych pytań... i brak jakichkolwiek odpowiedzi.


***  


            Piaszczysta plaża skąpana słońcem. Ogromne ,spokojne morze. Poczułem przyjemny materiał pod swoimi rękami. Zerknąłem w dół. Siedziałem na ogromnym niebieskim kocu. Nagle ktoś delikatnie dotknął mojej dłoni. Spojrzałem w niebieskie oczy blondynki.
   -Tak bardzo cię kocham.- Mruknąłem nieświadomie. Usta dziewczyny wygięły się w uśmiechu.
   -Wiem.- Dziewczyna nagle posmutniała. Dotknąłem ręką jej ramienia a ta instynktownie schowała się w moich ramionach.- Wiesz, że muszę odejść ?- Zapytała.
   -Nie pozwolę ci na to.- Odparłem.
   -Pozwolisz.- Mruknęła. Poczułem jak mnie od siebie odsuwa.- Muszę już iść.
   -Proszę, nie idź.
   -Muszę. My nie możemy być razem Nathan...dobrze o tym wiesz. Byłam tylko chwilą której nadszedł kres.
   -Kayla…ja…

Poczułem mocne szarpnięcie.
   -Boże… śpisz jak niedźwiedź. Głodny ?- Spojrzałem na bestię która postanowiła przerwać mi mój sen. Burza brązowych włosów i blada cera. Melisa.
   -Dlaczego mi to zrobiłaś ?- Zapytałem nakrywając twarz kołdrą.
   -Bo cię potrzebuję.- Jęknęła.
   -A nie możesz potrzebować tak za dwie godziny ?- Zapytałem odkrywając na chwilę twarz aby ukazać mój zniewalający uśmiech. Ta położyła ręce na biodra i patrzyła na mnie z wyczekiwaniem.
   -Już wstaję.- Mruknąłem zwlekając się z łóżka. Mili radośnie klasnęła w ręce.
   -Masz pięć minut. Poczekam tutaj na ciebie.
Czułem niezwykłą potrzebę aby zadzwonić do Kayli. Jednak wiedziałem, że jeżeli wrócę się po telefon to Melisa mnie zagryzie, że jeszcze się nie ogarnąłem. Westchnąłem. To tylko sen. On nic nie znaczy.
Co się ostatnio ze mną dzieje ?
Pokręciłem z niedowierzaniem głową. Postanowiłem wziąć zimny prysznic.
            Włożyłem do ust kolejną łyżkę sałatki i spojrzałem na Blake.
   -Chcę wracać.- Powiedział doniośle. Melisa patrzyła na niego jak na karalucha którego ma się ochotę zabić tylko dlatego, że jest obrzydliwy.
   -Za długo siedziałeś chyba na słońcu.- Mruknęła.
   -Melisa.- Ciocia Carmen zwróciła jej uwagę.
   -A nie mam racji ? Ten mały szczur tylko psuje te wakacje. Ciągle na coś narzeka i nic więcej zamiast cieszyć się tym co ma !- Spojrzała z pogardą na własnego brata i dodała- Jesteś egoistą. Myślisz tylko o sobie. Masz w dupie wszystkich poza sobą.
   -Melisa !- Krzyknął wujek Miles. Odłożyłem łyżkę.
   -Ona ma rację. Ten dzieciak nic z siebie nie daje. Nie obchodzi go, że inni się tutaj dobrze bawią. -Mama spiorunowała mnie spojrzeniem. Mili natychmiast otworzyła usta.
   -Nathan ma rację. To rozpieszczony bachor. Traktuje nas z lekceważeniem to czemu my nie możemy go tak traktować ?- I w tym momencie zapadła cisza. Blake szybko wstał ze swojego miejsca i pognał do hotelu.
   -Straciłem apetyt. Mili idziemy na basen ?- Zapytałem. Ta pokiwała głową.
            Podałem Melisie ręcznik. Ta natychmiast się nim owinęła.
   -Chodź na leżaki.- Powiedziała i ruszyła w ich stronę. Kiedy zajęliśmy swoje miejsca zapytałem.
   -O co mu chodzi ? On po prostu nas nienawidzi ?
   -To wrodzona głupota. Niestety nie ma na nią lekarstwa. Nawet tata sobie już z nim nie radzi...właśnie dlatego nie wiedzieli co odpowiedzieć gdy zapytałam czy nie możemy go traktować tak jak on nas- z lekceważeniem. Oni są świadomi tego, że on ma nad nimi władzę, że nie ma dla nich krzty szacunku...ale sami są sobie winni. Rozpieścili smarkacza.
   -Zawsze byłem przekonany, że wujek Miles jest bardzo zasadniczy.- Mruknąłem.
   -I gdyby tak było prawdopodobnie byłby wychowany tak jak ja. Gdy był chory jako dziecko pozwalano mu na wszystko bo dano mu tylko rok życia…ale złego diabli nie biorą.- Cicho się zaśmiałem.
   -Jak daleko może się posunąć ?
   -Nie mam pojęcia. Jego mózg nie pracuje prawidłowo.- Wybuchnąłem gromkim śmiechem jakiś francuz zaczął na mnie krzyczeć.
   -Śmiech to zdrowie, nie słyszał pan ?!- Odkrzyknąłem. Melisa przybiła mi piątkę.
            Mili zarzuciła włosami i zalotnie na mnie spojrzała.
   -Nadal uważasz, że nie potrafię być pociągająca kuzynie ?- Cicho się zaśmiałem i podniosłem ręce do góry w geście poddania. Nagle zdałem sobie sprawę, że dzień powoli dobiega końca a jeszcze nie widziałem Tylera. Ostatni raz wczoraj wieczorem, gdy się pokłóciliśmy.
   -Widziałaś dziś Tylera ?-Zapytałem. Mimo tego, że nadal byłem na niego zły, to nie zmieniało faktu, że był moim przyjacielem.
   -Nie i bardzo mnie to cieszy.- Odparła zimno. Nagle telefon Melisy zaczął dzwonić. Wściekła wyjęła go i odebrała.
Jej mina natychmiast zrzedła. Zmarszczyłem brwi. Brunetka dokładnie wsłuchiwała się w każde słowo.
   -Zaraz będziemy.- Odparła i się rozłączyła. Spojrzałem na nią z ciekawością.- Blake zniknął... tak jak wszystkie jego rzeczy.


____
Od Jemi: Na samym wstępie błagam o wybaczenie.  To z mojej winy tak długo musieliście czekać na kolejny rozdział. Miałam zupełny zanik weny... Na całe szczęście zaczęła wracać. Mam nadzieję, że tym rozdziałem wynagrodziłam wam długie czekanie. Według mnie rozdział jest całkiem niezły :)
Co wy o nim myślicie ?
Dedykacja: Dla mojej Akwamaryn <3 ! Za to, że po prostu jesteś i ze mną wytrzymujesz...no i za to, że tak cholernie za tobą tęsknie :) 
Całuję i pozdrawiam ! :*

piątek, 8 marca 2013

17. Zakochałam się.



Melisa


       Wytarłam usta w cienką serwetkę i posłałam blondynce promienny uśmiech. Nigdy bym nie pomyślała, że będziemy mieć tyle wspólnych tematów. Oczywiście, pierwsze co zrobiłam kiedy tylko spotkałam Kayle, to przeprosiłąm za swoje zachowanie i wszystko wytłumaczyłam. Od razu mi wybaczyła, a tamto zajście zaszło w niepamięć. Po długich wędrówkach po sklepach w poszukiwaniu czegoś, co nada się do włożenia na siebie postanowiłyśmy wstąpić do kawiarni niedaleko mojego hotelu. Teraz siedziałyśmy przy jednym z stolików i popijałyśmy cappuccino.
      -Ile znacie się z Tyleram i Nathanem?- odezwała się dziewczyna po kilku minutach ciszy. Nie była to cisza, która raniła uszy, ale mimo wszystko niezręcznie czułam się milcząc w jej towarzystwie.
     - Nath jest moim kuzynem. Znamy się właściwie od niemowlaka. Tylera znam za to może miesiąc, dwa… To najlepszy przyjaciel Nathana. Na początku w ogóle nie podobało mi się ich połączenie, ale teraz przywykłam do ich głupich wygłupów. Niestety ciężko z nimi wytrzymać dłużej niż kilka godzin.- powiedziałam na jednym wydechu, spoglądając na zegarek wiszący na ścianie. Jeszcze półgodziny.
      - Ja bym dała wiele, by być na twoim miejscu. To musi być wspaniałe, mieć tak oddanych przyjaciół.- spojrzałam na nią jak na wariatkę, ale szybko potrząsnęłam głową i lekko się uśmiechnęłam.
    -Tak…- wyszeptałam po czym dodałam- Kayla? Czy ty i Nathan to tak na poważnie?- postanowiłam jak najszybciej zmienić temat, na coś bardziej interesującego moim zdaniem. Byłam ciekawa, czy ta oto, drobna blondyneczka widzi to w takim świetle jak mój kochany Nathan. Kay chyba nieco speszyło moje pytanie, bo na policzkach dziewczyny pojawiły się rumieńce, a oczy jej zaświeciły się jakby zaraz miała się rozpłakać na wspomnienie o brunecie.
     -Znamy się krótko, ale jest naprawdę przemiły i uroczy. Tyler opowiadał mi, że to straszny podrywacz, ale to nie ma znaczenia. W końcu po wyjeździe i tak się rozejdziemy.- blondynka posmutniałam. Sama nad tym sporo myślałam. Jak Nathan sobie to wyobraża? Przecież kiedy wyjedziemy ich spotkania będą mało prawdo podobne, a on tak się angażował. 
    -Oj, on już na pewno coś wymyśli.- odparłam, odgarniając włosy na prawe ramię i podnosząc się z krzesła. – To co? Idziemy?- spytałam, patrząc na Kay. Dziewczyna przytaknęła radośnie po czym, łapiąc za torby wyszłyśmy z budynku.


***


     Leżałam na łóżku , głową wisząc w dół. To nic, że byłam cała czerwona od nadmiaru krwi i powoli robiło mi się nie dobrze. Właśnie tak wpadałam na najlepsze pomysły, najlepiej myślałam. W takiej pozycji też uczyłam się do sprawdzianów czy kartkówek. Wiele osób, które mnie znało, uznawało mnie za świrniętą. Od małego byłam wytykana palcami i potępiana. Kiedyś umiałam z tego powodu płakać całymi nocami w poduszkę i rozmyślać co jest ze mną nie tak, teraz przywykłam i pogodziłam się z tym, że nigdy nie będę taka jak chcą inni. Wiele bym dała by na moment poczuć się dobrze w własnym ciele, ale już dawno tak się nie czułam.
    Moje rozmyślania przerwało ciche pukanie do drzwi. Powiedziała ciche ,,Proszę’’, a już po chwili, przede mną, na ziemi siedział Tyler. Na sobie miał jedynie rozciągnięte, dresowe spodnie. Chyba postanowił poszanować swoją umięśnioną klatą, bo koszulki nie było. Przekręciłam się na brzuch i opierając głowę na dłoniach, wlepiłam z szatyna spojrzenie. On nie pozostawał mi dłużny, bo ciągle tylko przyglądał mi się swoimi czekoladowymi oczyma i zagryzając wargę starał się coś z siebie wydusić. Nie szło mu najlepiej, muszę to powiedzieć, ale cisza w jakiej siedzieliśmy była ciszą przyjemną dla uszu. Mogłabym tak godzinami się w niego wpatrywać. W jego błyszczące oczy, jego piękny uśmiech, umięśnione ciało i włosy pełne blasku. Może to i brzmi jak z jakiejś tandetnej reklamy szamponu do włosów, ale tak było.
    Tyler już otwierał usta by coś powiedzieć, ale momentalnie je zamknął. Ta jego nagła nieśmiałość była dla mnie wielkim zaskoczeniem.
   -Przepraszam za to co zrobię za moment, ale nie mogę…- wyszeptałam cicho, po czym zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. Jego oddech opatulał moją twarz, a kiedy nasze usta się zetknęły przeszedł mnie prąd podekscytowania. W pierwszym momencie wzdrygnęłam się na tak zaskakujące uczucie błogości. Szybko jednak opanowałam emocje i odwzajemniłam pocałunek. W normalnej sytuacji odepchnęłabym go i wyrzuciła za drzwi, ale w tej chwili potrzebowałam go. Pragnęłam go już od dnia kiedy tu przyjechaliśmy, a kiedy zaczęłam udawać swój związek z Jamesem jeszcze bardziej potrzebowałam jego ciepła.
     Szatyn pogłębił pocałunek, podnosząc się przy tym z ziemi na klęczki. Ja w tym czasie zrobiłam to samo na łóżku. Z perspektywy osoby trzeciej wyglądaliśmy zapewne na zakochanych, ale ja wciąż nie miałam pewności, że on coś czuje, ze to nie jest tylko gra. Opadłam na miękką pościel, przy tym ciągle całując ciemnookiego. Po moim ciele przeszedł dreszcz w momencie kiedy chłopak brutalnie uniósł moje biodra ku górze, tak, że dotykałam nimi jego krocza. Zarzuciłam swoje ręce na kark chłopaka i dopiero w momencie kiedy jedna z dłoni chłopaka powędrowała pod moją bluzkę, w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. Przekręciłam głowę w prawo i już chciałam coś powiedzieć, kiedy do pomieszczenia wszedł Blake. Przerażona spojrzałam na nastolatka, który lekko zaskoczony uśmiechał się pod nosem.
     -Tyler niejaka Magie czeka na ciebie na korytarzu. – nie czekałam na reakcje chłopaka. Zepchnęłam go z siebie i wściekła dałam mu w twarz.
    -Chciałeś mnie przelecieć, a potem iść się przespać z twoją dziewczyną? Jaka ja jestem głupia… A ty… Od dziś omijaj mnie szerokim łukiem.- warknęłam zła. Wyrwałam swoją dłoń w momencie kiedy szatyn zacisnął na moim nadgarstku swoje palce po czym wypchnęłam go razem z swoim bratem na zewnątrz. Nie minęło kilka sekund, a już w drzwi walił pięściami.
    -Mili to nie tak… Nie wiem skąd ona się tu wzięła…- zaczął, ale ja mu przerwałam. Nie dam sobą pomiatać.
    -Doskonale wiesz. Nie kłam. Odejdź, brzydzę się ciebie! Spieprzaj!- wrzasnęłam,  zamykając drzwi na klucz i cofając się o parę kroków. Walenie trwało jeszcze przez kilka minut, a potem usłyszałam kilka soczystych przekleństw i Tyler odszedł.
    Opadłam na łóżko i ukrywając twarz w poduszce, głośno wrzasnęłam. Prawie mu się poddałam. Co by się stało gdyby nie wszedł Blake? Nie wiem, ale wiem jedno. Nie dam się zmanipulować, nie jemu.


***


        -Zostawcie mnie w spokoju…- wyszeptałam, słysząc po raz kolejny walenie w drzwi. Tym razem było to bardziej spokojne pukanie.
   -Mili, to ja, Nathan. Wpuść mnie proszę.- widziałam, że chłopak nie odpuści i w końcu i tak będę musiała go wpuścić. Powoli wstałam i od kluczyłam drzwi, a kiedy tylko brunet znalazła się w środku uwiesiłam się mu na szyi, oplotłam go nogami w pasie i głośno szlochając ukryłam twarz w jego koszuli.
    -Jak było na randce?- wyszeptałam zanosząc się płaczem. Nath bez słowa zamknął drzwi i przeszedł ze mną do dużego łoża, po czym usiadł na nim i przekręcił mnie tak, że opierałam się głową o jego klatkę piersiową.
   -Czy to jest teraz ważne? Słyszałem o Magie. Przykro mi.- westchnęłam, zaciskając swoje palce na białej pościeli.
   -Pocałował mnie, a ja go nie odepchnęłam. Rozumiesz to? Zaufałam mu, a on mnie chciał tylko wykorzystać…- powiedziałam, biorąc przy tym głęboki wdech. Z strony chłopaka nie usłyszałam żadnej reakcji. Kilka minut siedzieliśmy w ciszy, aż w końcu zebrałam w sobie siłę by się odezwać.
   -Nathan… Zakochałam się. Zakochałam się w tym dupku.



_________
Od Akwamaryn: Chyba pierwszy rozdział na tym blogu, który podoba mi się w 99%.  Mogłoby być sto, ale początek szedł mi opornie. Mimo wszystko uważam, że jest najlepszy jak dotychczas. A wy jak sądzicie? Jak wam się podoba?