niedziela, 25 listopada 2012

8. To nie okres buntu. To bycie kretynem.



                                                        Nathan


                Gdy tylko samochód się zatrzymał wypadłem z niego wściekły. Wujek Miles krzyknął jeszcze do Melisy ,że nie ma się ruszać z miejsca i pobiegł za mną. Złość mnie wręcz rozsadzała od środka.
Tak. Zgadza się. Nie brałem żadnego swojego związków na poważnie i bawiłem się dziewczynami z którymi byłem (nie raz tylko na jedną noc) ale nigdy pod żadnym pozorem żadnej z nich nie wykorzystałem w ten sposób.
Być draniem to jedno a gwałcicielem to  inna sprawa.
Gdy tylko dobiegłem do miejsca zdarzenia i zobaczyłem ten okropny widok coś we mnie pękło. Dziewczyna która mogła mieć około piętnastu lat leżała na trawie cała w piasku zalewając się łzami i krzycząc w niebogłosy gdy jeden z gimnazjalistów próbował jej zdjąć majtki. Może i by mu się udało gdyby nie to ,że kopnąłem go z całej siły w brzuch.
   -Spierdalać bo nie ręczę za siebie !- Krzyknąłem patrząc na leżącego szesnastolatka.- Chcecie skończyć jak on czy gorzej ?!
Wszyscy rzucili się do ucieczki. Złapałem Blake za kurtkę i posadziłem na ziemi.
   -Czy ty jesteś normalny ?! Boże jaki z ciebie gówniarz ! Nie wierzę ,że próbowałeś razem z tymi kretynami skrzywdzić tą dziewczynę ! Wiesz co twoja matka przeżywała w domu ?! Jesteś pieprzonym egoistą i nic więcej ! Nie jesteś wart zupełnie niczego !-Ryknąłem popychając go na ziemię. Myślę ,że gdyby nie wujek Miles który po chwili się zjawił zarżnąłbym dzieciaka. Odsunął mnie od niego i kazał zająć się dziewczyną. Spojrzałem w jej kierunku. Melisa podawała jej koc aby mogła się nim owinąć. Nawet nie zauważyłem kiedy przyszła.
   -Natychmiast wracaj do samochodu.- Usłyszałem stanowczy głos wujka.
   -I tylko tyle ?!- Warknąłem patrząc na odchodzącego nastolatka.
   -To ja jestem jego ojcem. Nie ty Nathan. Odwiozę go i zaraz wracam.
Powiedział i poszedł za nim.
Wziąłem głęboki oddech żeby się uspokoić. Dom Melisy nie jest daleko więc wujek powinien za chwilkę wrócić. Mamy co najwyżej pięć minut. Podszedłem do dziewczyn.
   -Czy oni zdążyli ci coś zrobić ?- Zapytałem zaciskając pięści. Mili obrzuciła mnie wściekłym spojrzeniem dając znać ,że to nieodpowiedni moment.
Dziewczyna pokręciła przecząco głową.
   -Z nami ci nic nie grozi. Powiedz jak masz na imię.- Mówiła łagodnym głosem brunetka. Wtedy zobaczyłem w jej oczach ,że nadal nie wierzy w to co się stało. Była w szoku. Cały spokój był udawany.
   -Isabel.- Odparła cicho blondynka.
   -Ja mam na imię Nathan a to moja przyjaciółka Melisa. Pomożemy ci ale musisz nam powiedzieć gdzie mieszkasz.- W tym momencie dziewczyna wybuchła płaczem a ja znienawidziłem tego gnojka całym sobą.


                                                                   ***


            Zerknąłem na zmartwioną twarz Melisy. Siedziała w rozciągniętym swetrze z nogami podciągniętymi pod brodę i pustym wzrokiem. Gdy przyszliśmy do niej z Tylerem była dokładnie w tej samej pozycji. Spojrzałem na zegarek. Byliśmy tu już dwadzieścia minut.
   -Co się stało później ?- Zapytałem. Opowiedziałem Tylerowi o tym co zaszło wczorajszej nocy. Wakacje we Włoszech stanęły pod wielkim znakiem zapytania. Właśnie powinniśmy pakować walizki do samochodu aby zdążyć na samolot. Usłyszałem płacz cioci Carmen z dołu i coś mnie zabolało.
   -Melisa !- Warknąłem na dziewczynę.
   -Gdy odwieźliśmy Isabel i wróciłam do domu mama płakała w salonie a tata starał się jakoś ją uspokoić. Blake siedział w swoim pokoju. Od wczoraj go nie widziałam. Nawet nie wychodzi żeby coś zjeść.- Odparła. Nie potrafiłem wyczuć w jej głosie żadnych emocji.
   -A co mówił młody ?- Zapytał Tyler.
   -Tata powiedział ,że gdy go odwoził do domu w samochodzie powiedział ,że on nie miał zamiaru skrzywdzić tej dziewczyny. Mówił ,że nie spodziewał się ,że to tak daleko zajdzie.- Odpowiadała jak zabawka którą się nakręca złotym kluczem.- Tata się do niego nie odezwał ani razu. On niszczy naszą rodzinę…- Dodała i zamknęła oczy. Spojrzałem na Tylera znacząco i równo wstaliśmy z podłogi na której do tej pory siedzieliśmy. Zajęliśmy miejsca po bokach Mili i ją przytuliliśmy.
Może i zwykle nie reaguję na nic tak uczuciowo. Od zawsze uważałem ,że to takie kobiece…i zbyt emocjonalne ale Mili nie była kimś zwykłym. Była najbliższą osoba którą miałem. Miałem gdzieś zdanie innych ludzi i to co by sobie pomyśleli na ten widok.
Rodzina jest najważniejsza.
   -Tata rozmawiał już z rodzicami tej dziewczyny… zastanawiają się czy nie wnieść oskarżenia o próbę gwałtu.- Zamknąłem oczy. To nie dzieje się naprawdę.



                                                                         ***


            Na mojej twarzy pojawił się szok.
   -Żartujesz…- Mruknąłem. Ojciec zaprzeczył ruchem głowy.
   -Nie jedziemy. Wakacje odwołane mimo tego ,że nie wniesiono oskarżenia.
   -Co ?! Nie !!- Krzyknąłem wściekły.- Chodzi o Blake ?! To przez niego nie jedziemy ?!
   -Uspokój się !- Przywołała mnie do porządku mama.
   -Zasrany szczeniak… Wszystko uchodzi mu płazem i zawsze musi postawić na swoim.- Wyrzuciłem z siebie. Rodzice spojrzeli na mnie źli. Wiedziałem ,że to mój kuzyn ale nie potrafiłem ukryć tego jak bardzo mnie wkurza. Mili tyle razy na niego narzekała.
   -Carmen i Miles nie potrafią go zmusić do tego wyjazdu a gdyby zrobili to siłą to mieli by z nim prawdopodobnie same problemy. Blake przechodzi teraz okres buntu…- Zaczęła mama. Machnąłem ręką.
   -To nie okres buntu. To bycie kretynem.          
   -Nathan.- Powiedział ostro ojciec. Spojrzałem w jego stronę i cicho przeprosiłem.
   -Dajcie nam trochę czasu. Może z Melisą i Tylerem jakoś go przekonamy.- Powiedziałem. W tym momencie w mojej głowie pojawił się szaleńczy pomysł. Na mojej twarzy zawitał uśmiech.
   -Nie wiem co wymyśliłeś ale nie mam ochoty mieć do czynienia z jakimikolwiek służbami !- Krzyknęła za mną mama gdy wbiegałem na górę. Jak ona dobrze mnie zna.
   -Wiesz ,że on odziedziczył charakter po tobie ?- Zapytał mężczyzna delikatnie uśmiechając się do swojej żony.
   -Wiem. Za tobą znowu inteligencję.- Odparła kobieta i pocałowała swojego męża. Mimo upływu czasu nadal bardzo się kochali. -Właśnie dlatego się boje co wymyślił…- Dodała uśmiechając się.


                                                                    ***


            W czach Tylera widziałem nadzieję jednak Mili była sceptyczna.
   -To nie wypali. Efekt będzie jeszcze gorszy.- Powiedziała kręcąc głową.
   -Uda się.- Zaprzeczyłem jej. Dziewczyna westchnęła i spojrzała po naszych twarzach.
   -Dobra. Zróbmy to.
Zacząłem poruszać brwiami w górę i dół.
            Cichutko przekręciłem klucz w drzwiach i na trzy wpadliśmy w trójkę do niego z impetem. Zamknąłem pokój od wewnątrz. Odwróciłem się do zaskoczonego chłopaka i złośliwie uśmiechnąłem. Po mojej prawej stronie stała Melisa trzymając w rękach album ze zdjęciami a po lewej Tyler z telefonem.
   -Czego chcecie ?- Zapytał Blake patrząc na nas jak idiotów.
   -Umowy.- Odparłem a on się roześmiał.
   -Mam was w dupie. Nie będzie żadnej umowy. Nigdzie nie jadę ze starymi i wami. Jesteście powaleni.- Pchnąłem go na łóżko a ten spojrzał na mnie przerażony. Budziłem w dzieciaku respekt to dobrze.
   -A my mamy w dupie twoje zachcianki. Nie robimy tego tylko dla siebie ale też dla rodziców. My równie dobrze możemy pojechać na te wakacje gdzie chcemy ale to im zależy żeby to były Włochy. A teraz słuchaj uważnie bo nie będę powtarzał. Masz zejść na dół i oznajmić swoim staruszkom ,że zmieniłeś zdanie i pojedziesz.
   -Chyba zwariowałeś !- Zaśmiał się. Tyler i Mili podeszli bliżej a ten natychmiast umilkł.
   -Coś za coś. Ty z nami pojedziesz a my zgodzimy się wziąć ciebie pod skrzydła. Będziesz mógł z nami jeździć na imprezy i wychodzić nocami. Masz tylko wracać do hotelu.- Mówiłem szybko.
   -Nie.- Odparł.- Nigdzie nie jadę. Nie rozumiecie tego ?
   -Nie musisz z nami tam spędzać czasu.- Dodała Melisa. Była zdenerwowana. Wszedłem jej w słowo.
   -Jeżeli się nie zgodzisz twoi rodzice obejrzą sobie to.- Mruknąłem. Tyler włączył filmik na którym Blake całował się z jakimś innym chłopakiem. Nie było dla niego zaskoczeniem ,że wiemy iż jest gejem ale nie wierzył ,że będziemy mieli czelność to pokazać.- A to będzie na dokładkę dla twoich znajomych.- Dodałem a Mili otworzyła album rodzinny. Były tam zdjęcia Blake z różnych kąpieli oraz wystąpień publicznych.
   -Nie odważycie się…-Syknął. Zmrużyłem oczy.
   -Chcesz się założyć ?- Zapytaliśmy równo.


                                                                       ***


            Na twarzy cioci Carmen pojawiło się zaskoczenie.
   -Naprawdę chcesz jechać ?- Zapytała. Blake pokiwał głową. Moi rodzice wiercili we mnie dziurę wzrokiem.
   -Mam jeden warunek. Chcę chodzić z nimi na imprezy.- Mruknął wskazując na naszą trójkę. Gdy tylko ciocia Carmen usłyszała ,że Blake zmienił zdanie to zadzwoniła od razu po moich rodziców aby podjąć wspólnie decyzje.
   -Co wy na to ?- Zapytał wujek Miles.
   -Może być.- Odparła Mili.
   -W takim razie…lecimy jutrzejszym porannym samolotem !- Powiedziała szczęśliwa ciocia. Na twarzy Blake pojawił się złośliwy uśmieszek… już wtedy wiedziałem ,że będzie sprawiał mnóstwo kłopotów.


_____
Od Jemi: Jestem z siebie cholernie dumna :D Rozdział mi się podoba :) To chyba najlepszy który tu napisałam :) Pisało mi się go lekko i przyjemnie :) Mam nadzieję ,że wy też jesteście zadowoleni ;) 

poniedziałek, 19 listopada 2012

7. Gówno mnie obchodzi co sobie tam myślisz, w tej swojej wylęgarni głupot!



Melisa…

     Potarłam skronie i spojrzałam na rodziców z politowaniem. Wiedziałam jak zachowanie Blake ich raniło. Zawsze był inny. Starał się z nami nie pokazywać, obiady rodzinne były dla niego udręką i marzył jedynie o wyjściu z nich. Wiedziałam, że wyjazd do Włoch na cały miesiąc będzie dla niego męczarnią, ale mógł chociaż nie wyrażać swojego zdania tak ostentacyjnie. Co prawda rodzice bywali uparci, wujkowie też trochę, ale zrozumieli by.
   -Porozmawiam z nim…- wymamrotałam po czym wybiegłam na dwór. Blake siedział na schodach i wpatrywał się przed siebie bez większego zainteresowania. Głowę opartą miał na dłoniach, wzrok przytłumiony.
   -Po co tu przyszłaś? Jakoś wcześniej miałaś mnie w dupie.- powiedział ostro nawet nie zerkając w moją stronę. Zmrużyłam wściekle oczy, słysząc ten lekceważący ton, ale szybko ochłonęłam przypominając sobie, że nie przyszłam tu się z nim kłócić.
   -Nic się nie zmieniło, ale uważam…- zaczęłam. Nie dane było mi jednak dokończyć, bo chłopak wciął mi się w zdanie.
   -Gówno mnie obchodzi co sobie tam myślisz, w tej swojej wylęgarni głupot! Nie potrzebuję żebyś mną kierowała w życiu! Nie chcę tam jechać i nie pojadę! Nie mam zamiaru użerać się z wami przez miesiąc, a dodatkowo spędzać z starymi każdą wolną chwilę! Mam przyjaciół, mam znajomych i to mi starcza! Już wolałbym jeść resztki ze śmietnika niż mieć taką rodzinkę!- wywrzeszczał wstając i patrząc mi prosto w oczy. Wściekła podeszłam bliżej i siłą posadziłam go na schodku. Do oczu napłynęły mi łzy. Nigdy nie sądziłam, że może w nim siedzieć aż taka nienawiść.
  -A ja obiecuję ci, że z nami pojedziesz! Choćbym miała cię tam wysłać poćwiartowanego! Dojedziesz do tych pieprzonych Włoch, bo to miejsce gdzie wszystko się zaczęło i możliwe, że byś nie istniał gdyby nie to!- krzyknęłam po czym uderzyłam go w twarz i weszłam do domu. Wzięłam głęboki oddech zanim weszłam do kuchni po czym z ogromnym uśmiechem na twarz zasiadłam przy stole.
   -To kiedy jedziemy?- zapytałam zadowolona z siebie.  Coś jednak mi mówiło, że ten wyjazd nie będzie taki idealny, jak nam się zdaje.

***

             Zapięłam upchaną po brzegi walizkę, po czym opadłam wykończona na łóżko. Oblizałam spierzchnięte wargi szukając przy tym wzrokiem czegoś do picia. Nagle do pokoju wszedł Nathan. W prawej ręce trzymał pudełko z pizzą, a w lewej puszkę z pepsi.
   - Wziąłeś moją ostatnią pepsi?! Jaki prawem co?!- wrzasnęłam zła, a ten zrobił smutną buźkę i upił łyk. By zrobić mi na złość dodatkowo jeszcze westchnął i oblizał wargi. Przekręciłam głowę w prawo po czym wstałam i rzuciłam się na niego. Zdążył tylko odstawić pizze na biurko, a ja już siorbałam napój z puszki.
   -Nigdy nie mówiłaś, że lodówka nie jest tez moja.- powiedział z uśmiechem na twarzy i usiadł na łóżku.
   -Mówiłam ci to tysiąc razy… Zawsze to ja jestem ta nienajedzona, a przecież to ty nie umiesz wyjść z lodówki.- odparłam i schowałam kosmyk włosów za ucho.  Słysząc głośne dudnienie z pokoju obok tylko westchnęłam i przysiadłam koło przyjaciela, a zarazem kuzyna.
   -Nadal się buntuje?- spytał brunet, otwierając przy tym pudełko z jedzeniem. Przytaknęłam tylko i wzięłam do ręki kawałek. Podwójny ser. Nath wiedział co lubię. Chyba chciał mi tym poprawić humor, ale nie do końca mu to wyszło. Nadal było mi przykro i to nie tylko z powodu Blake, który strasznie się buntował na ten wyjazd, ale też z powodu Tylera, którego musieliśmy zostawić tu samego. Choć… Gdyby jeszcze został tu sam… On będzie pod ,,opieką’’ tej swojej dziuni, która bez wytchnienia do niego wydzwania. Ostatnio widziałam go dwa dni temu i jeszcze wtedy się przy nim kręciła. Denerwowało mnie to, ale siedziałam cicho.  -Nie o to chodzi prawda? – spytał, albo raczej stwierdził. Zacisnęłam zęby i pokiwałam powoli głową. Coś we mnie pękło. Usiadłam, opierając się o klatkę piersiową chłopaka i zamykając oczy zaczęłam mówić.
      - Od dłuższego czasu czuję się inaczej. Właściwie od kiedy… Od kiedy poznałam Tylera. Nie powinnam ci o tym mówić, bo znów będziesz się śmiał, albo stwierdzisz, że jestem ułomna, ale co tam… Chyba…- już miałam mówić kiedy do pokoju wbiegł tata. Spojrzał an nas zaskoczony, a właściwie na nasze splecione dłonie, które jakimś cudem trafiły na siebie. Nie było to chyba jakoś strasznie dziwne, w końcu jesteśmy przyjaciółmi. Jesteśmy rodziną.
   -Blake zniknął.- stwierdził szybko, patrząc to na mnie to na Nathana. Mogłam się tego spodziewać, w końcu mówił, że zrobi wszystko.

***
   Oparłam głowę o szybę i zaczęłam przyglądać się ciemności. Powinnam teraz siedzieć w domu i przygotowywać się do wylotu, który miał mieć miejsce jutro rano, a tym czasem jeździliśmy w kółko i poszukiwaliśmy jakiejś oznaki, że on jeszcze w ogóle żyje. Przecież mógł leżeć gdzieś martwy w krzakach, albo został uprowadzony. Pobladłam myśląc o tym. Jak mogłam w ogóle tak myśleć. Na pewno siedział gdzież na przystanku z kumplami i pił piwo jak przykładny szesnastolatek. Tylko an tyle było go stać. Na piwo, kumpli i ćpunstwo. Robił to tylko dlatego, że chciał im zaimponować, ale nie myślał o tym co teraz przeżywa mama, że może siedzi w domu i ryczy za nim, bo boi się, że więcej nie zobaczy swojego rozwydrzonego synka, który ma za dużo w tyłku.
     -Spokojnie. Znajdzie się. Zobaczysz, a tym czasem mam dla was wiadomość. Rozmawialiśmy z rodzicami Tylera. Zgodzili się by wyjechał z nami na wakacje. – oznajmił mój ojciec. Teraz jednak nawet to nie było dla mnie wystarczająco dobrą nowiną. Chciałam tylko znaleźć tego gówniarza i sprać mu lanie, albo udusić i poćwiartować, by mógł spokojnie dolecieć do Włoch. Nagle usłyszałam krzyk, przeraźliwy wrzask z zewnątrz. Tata momentalnie zatrzymał się a ja ani drgnęłam widzą jak jacyś trzej chłopcy dobierają się do jakiejś nastolatki. Moje usta bezdźwięcznie wymówiły imię Blake, a po chwili światła auta ukazały nam Blake’a i jego kumpli bawiących się w ,,kto pierwszy ten lepszy’’.


__________
Od Akwamaryn: Długo zwlekałam z zabraniem się za niego, ale w końcu podjęłam decyzję, że muszę się za to wziąć i skończyć, bo nigdy tego nie zrobię. Miałam straszny tydzień, praktycznie w ogóle wytchnienia, a zapowiada się jeszcze gorszy. Tylko padać na twarz  ;/ Ocenę pozostawiam wam;)

niedziela, 11 listopada 2012

6. Gdyby nie to ,że łączą nas więzy krwi ożeniłbym się z tobą.



                                                                     Nathan


            Pierwsze co poczułem po przebudzeniu to okropny ból. Miałem wrażenie ,że zaraz mi rozsadzi głowę. Balem się wykonać jakikolwiek ruch żeby tylko nie nasilić objawów…
No właśnie, czego ?
Gdzie ja w ogóle byłem ?
Zdezorientowany otworzyłem szeroko oczy i natychmiast doszedłem do wniosku ,że to nie jest mój pokój. Małe okno , kraty i niewygodne łóżko. Nagle usłyszałem cichy jęk. Powoli podniosłem głowę i stwierdziłem ,że nie jestem tutaj sam.
   -Ja pierdzielę…- Usłyszałem zachrypnięty głos. Tyler.
   -Stary…-Jęknąłem.- Co się stało ?
Ten spojrzał na mnie na sekundę ale już po chwili jego głowa opadła na poduszkę.
   -Nie mam pojęcia ale jeszcze nigdy się tak nie najebałem…-Mruknął. Delikatnie się uśmiechnąłem.
W tym samym momencie usłyszałem kroki. Coś okropnie zaskrzypiało.
   -Wpłacono kaucje. Jesteście wolni.-Oznajmił mocny męski głos.
   -Kim pan jest ?- Zapytał Tyler. W tym momencie uświadomiłem sobie jak do wszystkiego doszło.
Wypuszczenie kaczki. Powrót do domu aby Melisa mogła się przebrać. Impreza. Strumienie alkoholu. Samochód. Policyjne koguty. Tyler rzygający w krzakach. Mój głośny śmiech.
Jak mogliśmy do tego wszystkiego dopuścić…
No właśnie… gdzie Melisa ? Miałem się nią opiekować.
   -Tyler, podnoś tyłek.- Powiedziałem wstając za co zapłaciłem przeszywającym bólem głowy.
Co my narobiliśmy…


                                                                         ***


            Powoli przeżuwałem swoje frytki. Do moich uszu doszedł najgorszy dźwięk na świecie. Melisa z złośliwym uśmieszkiem na ustach głośno siorbała przez słomkę swoją colę.
   -Błagam cię…-Jęknął Tyler.
Od jakiejś godziny siedzieliśmy w niewielkiej knajpce niedaleko komisariatu.
   -Wiemy ,że sobie na to zasłużyliśmy.-Powiedziałem. Mili nie odzywała się do nas od czasu naszego wyjścia z sali. Podała nam tylko po butelce wody i wyjęła z kieszeni pudełko aspiryny.
   -Byliśmy kompletnie pijani…-Dodał Tyler. Dziewczyna nadal powoli siorbała swój napój. Nie dziwiłem się jej. Sam bym był wkurzony gdyby ona zrobiła coś takiego.
   -Na całe szczęście właściciel auta nie wniesie na was oskarżenia. Jednak musicie mu zwrócić cały koszt za naprawę samochodu. Wpłaciłam też za was kaucje w wysokości czterystu dolarów.- Powiedziała nawet na nas nie spoglądając.
   -Oddamy ci wszystko co do grosza…-Zacząłem jednak mi ostro przerwała.
   -Naprawdę myślisz ,że tu chodzi o pieniądze Nathan ?- Warknęła zła.- Wiesz jak się o was bałam gdy zabierała was policja ? Czy przez chwilę pomyślałeś co by było gdyby jednak ten człowiek wniósł sprawę do sądu ?!
Była naprawdę wściekła.
   -Melisa my po raz pierwszy…-Zaczął Tyler.
   -Po raz pierwszy co ? Cieszcie się ,że wasi rodzice się o niczym nie dowiedzieli.- Powiedziała jadowicie, mocno odkładając papierowy kubek.
   -Przepraszam.-Powiedziałem cicho. Ta zdziwiona na mnie spojrzała. Nie często wypowiadałem te słowo.- W pewnym momencie przestaliśmy się zupełnie kontrolować. Nigdy wcześniej nie upiliśmy się do tego stopnia. Nie dość ,że zniszczyliśmy ci imprezę to jeszcze wciągnęliśmy w niezłe bagno. Jesteśmy ci niezwykle wdzięczni ,że nas z tego wyciągnęłaś. Tak postępują tylko prawdziwi przyjaciele. Nie zasługujemy na twoją przyjaźń.- Wyrzuciłem na jednym oddechu.
   -Nathan ma racje. Zachowaliśmy się jak kretyni. Zawiedliśmy cię.- Dodał Tyler. Równo spuściliśmy głowy.
Usłyszałem cichy śmiech dziewczyny.
   -Zawsze robiliście to równo.- Podniosłem wzrok. Na jej twarzy błądził delikatny uśmiech. Wybaczyła nam. Najpierw przytuliła mnie a potem Tylera.
   -Przyznaje jesteście największymi kretynami jakich spotkałam ale was uwielbiam.- Przybiliśmy z Tylerem piątkę,- Jednak nie myślcie ,że wam tak łatwo odpuszczę. Macie u mnie dług wdzięczności.
Przytaknęliśmy.
   -Powiedziałam waszym rodzicom ,że spaliście u Matta. Ciocia Alice była wściekła a twoja kuzynka Tyler powiedziała ,że rodzice myślą ,że wróciłeś na noc do domu więc kazała ci wejść przez okno.
Na tą wiadomość wpadłem w śmiech.
   -Powodzenia. Twój pokój jest na pierwszym piętrze.- Powiedziałem ciągle się śmiejąc. Mina bruneta spochmurniała.



                                                                  ***


            Gdy tylko wszedłem do domu mama naskoczyła na mnie ,że strasznie się martwiła i powinienem wcześniej zadzwonić ,że nie będzie mnie na noc. Wykorzystując swój urok osobisty ładnie ją przeprosiłem i zaproponowałem ,że dziś zrobię za nią kolację na którą byli zaproszeni także wujkowie, Melisa i Blake. Od razu oczywiście zadzwoniłem do szatynki.
   -Heeeeej…-Przeciągnąłem gdy odebrała.- Wiesz ,że jesteś najwspanialszą osobą na świecie ?
   -Czego chcesz ?- Zapytała od razu wyczuwając co się święci.
   -Muszę zrobić kolację, pomożesz ?
   -Jasne. Wpadnę dwie godziny wcześniej.-Odparła i się rozłączyła. Wypuściłem wcześniej wstrzymywane powietrze.
Dziękowałem Bogu za taką przyjaciółkę.


                                                                  ***


            Zamoczyłem łyżeczkę w dużym garnku z sosem i włożyłem ją do ust.
   -Jest idealny. Gdyby nie to ,że łączą nas więzy krwi ożeniłbym się z tobą.-Powiedziałem żartobliwie, spoglądając na kuzynkę.
   -Głupek.- Powiedziała ściągając fartuch.- A tak na marginesie to wiesz dlaczego dzisiaj znowu się spotykamy ? Mówię o tej całej rodzinnej kolacji.- Wzruszyłem ramionami. Nawet o tym nie myślałem.
   -Może twoja mama znowu jest w ciąży.- Powiedziałem poruszając brwiami w górę i dół. Mili zwinęła fartuch który miała w rękach i uderzyła mnie nim w głowę. Od czasu kiedy Blake nauczył się mówić marzyła o tym żeby być jedynaczką. Dobrze wiedziałem ,że to ją zdenerwuję.
   -Nawet tak nie żartuj.
Pięknie się do niej uśmiechnąłem.
            Przy stole panowała dziwna atmosfera. Każdy był jakby spięty.
   -Możecie powiedzieć o co chodzi ? Zaczynam się was bać.- Powiedziała Melisa mieszając widelcem w spaghetti które miała na talerzu.
   -Dziwnie się zachowujecie.- Dodałem. Na twarzy mojej mamy pojawił się ogromny uśmiech. O nieeeee… ona miała jakiś plan.
   -Od dłuższego czasu zastanawialiśmy się nad wróceniem w pewien sposób do przeszłości.- Zaczęła ciocia Carmen.
   -Opowiadaliśmy wam jak wszyscy się poznaliśmy ?- Zapytał wujek Miles. Natychmiast przytaknęliśmy głowami. Nikt nie miał ochoty słuchać tej historii jeszcze raz.
   -Co macie na myśli ?- Zapytał prosto z mostu Blake.
   -Jedziemy na cały miesiąc do Włoch ! Całą rodziną !- Nagle zapanowała cisza. Przerwało ją głośne odsunięcie krzesła. Blake szybkim krokiem wyszedł z kuchni. Po chwili dotarł do nas dźwięk zatrzaskiwanych drzwi.


_____
Od Jemi: Trudno mi cokolwiek powiedzieć na temat tego rozdziału :) Pisało mi się go lekko i przyjemnie :)