Nathan
Gdy tylko
samochód się zatrzymał wypadłem z niego wściekły. Wujek Miles krzyknął jeszcze
do Melisy ,że nie ma się ruszać z miejsca i pobiegł za mną. Złość mnie wręcz
rozsadzała od środka.
Tak.
Zgadza się. Nie brałem żadnego swojego związków na poważnie i bawiłem się
dziewczynami z którymi byłem (nie raz tylko na jedną noc) ale nigdy pod żadnym
pozorem żadnej z nich nie wykorzystałem w ten sposób.
Być
draniem to jedno a gwałcicielem to inna
sprawa.
Gdy
tylko dobiegłem do miejsca zdarzenia i zobaczyłem ten okropny widok coś we mnie
pękło. Dziewczyna która mogła mieć około piętnastu lat leżała na trawie cała w
piasku zalewając się łzami i krzycząc w niebogłosy gdy jeden z gimnazjalistów
próbował jej zdjąć majtki. Może i by mu się udało gdyby nie to ,że kopnąłem go
z całej siły w brzuch.
-Spierdalać bo nie ręczę za siebie !-
Krzyknąłem patrząc na leżącego szesnastolatka.- Chcecie skończyć jak on czy
gorzej ?!
Wszyscy
rzucili się do ucieczki. Złapałem Blake za kurtkę i posadziłem na ziemi.
-Czy ty jesteś normalny ?! Boże jaki z
ciebie gówniarz ! Nie wierzę ,że próbowałeś razem z tymi kretynami skrzywdzić
tą dziewczynę ! Wiesz co twoja matka przeżywała w domu ?! Jesteś pieprzonym
egoistą i nic więcej ! Nie jesteś wart zupełnie niczego !-Ryknąłem popychając
go na ziemię. Myślę ,że gdyby nie wujek Miles który po chwili się zjawił
zarżnąłbym dzieciaka. Odsunął mnie od niego i kazał zająć się dziewczyną.
Spojrzałem w jej kierunku. Melisa podawała jej koc aby mogła się nim owinąć.
Nawet nie zauważyłem kiedy przyszła.
-Natychmiast wracaj do samochodu.- Usłyszałem
stanowczy głos wujka.
-I tylko tyle ?!- Warknąłem patrząc na
odchodzącego nastolatka.
-To ja
jestem jego ojcem. Nie ty Nathan. Odwiozę go i zaraz wracam.
Powiedział
i poszedł za nim.
Wziąłem
głęboki oddech żeby się uspokoić. Dom Melisy nie jest daleko więc wujek
powinien za chwilkę wrócić. Mamy co najwyżej pięć minut. Podszedłem do dziewczyn.
-Czy oni zdążyli ci coś zrobić ?- Zapytałem
zaciskając pięści. Mili obrzuciła mnie wściekłym spojrzeniem dając znać ,że to
nieodpowiedni moment.
Dziewczyna
pokręciła przecząco głową.
-Z nami ci nic nie grozi. Powiedz jak masz
na imię.- Mówiła łagodnym głosem brunetka. Wtedy zobaczyłem w jej oczach ,że
nadal nie wierzy w to co się stało. Była w szoku. Cały spokój był udawany.
-Isabel.- Odparła cicho blondynka.
-Ja mam na imię Nathan a to moja
przyjaciółka Melisa. Pomożemy ci ale musisz nam powiedzieć gdzie mieszkasz.- W
tym momencie dziewczyna wybuchła płaczem a ja znienawidziłem tego gnojka całym
sobą.
***
Zerknąłem na zmartwioną twarz
Melisy. Siedziała w rozciągniętym swetrze z nogami podciągniętymi pod brodę i
pustym wzrokiem. Gdy przyszliśmy do niej z Tylerem była dokładnie w tej samej
pozycji. Spojrzałem na zegarek. Byliśmy tu już dwadzieścia minut.
-Co się stało później ?- Zapytałem.
Opowiedziałem Tylerowi o tym co zaszło wczorajszej nocy. Wakacje we Włoszech
stanęły pod wielkim znakiem zapytania. Właśnie powinniśmy pakować walizki do
samochodu aby zdążyć na samolot. Usłyszałem płacz cioci Carmen z dołu i coś
mnie zabolało.
-Melisa !- Warknąłem na dziewczynę.
-Gdy odwieźliśmy Isabel i wróciłam do domu
mama płakała w salonie a tata starał się jakoś ją uspokoić. Blake siedział w
swoim pokoju. Od wczoraj go nie widziałam. Nawet nie wychodzi żeby coś zjeść.-
Odparła. Nie potrafiłem wyczuć w jej głosie żadnych emocji.
-A co mówił młody ?- Zapytał Tyler.
-Tata powiedział ,że gdy go odwoził do domu
w samochodzie powiedział ,że on nie miał zamiaru skrzywdzić tej dziewczyny.
Mówił ,że nie spodziewał się ,że to tak daleko zajdzie.- Odpowiadała jak
zabawka którą się nakręca złotym kluczem.- Tata się do niego nie odezwał ani
razu. On niszczy naszą rodzinę…- Dodała i zamknęła oczy. Spojrzałem na Tylera
znacząco i równo wstaliśmy z podłogi na której do tej pory siedzieliśmy. Zajęliśmy
miejsca po bokach Mili i ją przytuliliśmy.
Może
i zwykle nie reaguję na nic tak uczuciowo. Od zawsze uważałem ,że to takie
kobiece…i zbyt emocjonalne ale Mili nie była kimś zwykłym. Była najbliższą
osoba którą miałem. Miałem gdzieś zdanie innych ludzi i to co by sobie
pomyśleli na ten widok.
Rodzina
jest najważniejsza.
-Tata rozmawiał już z rodzicami tej
dziewczyny… zastanawiają się czy nie wnieść oskarżenia o próbę gwałtu.-
Zamknąłem oczy. To nie dzieje się naprawdę.
***
Na mojej twarzy pojawił się szok.
-Żartujesz…- Mruknąłem. Ojciec zaprzeczył
ruchem głowy.
-Nie jedziemy. Wakacje odwołane mimo tego
,że nie wniesiono oskarżenia.
-Co ?! Nie !!- Krzyknąłem wściekły.- Chodzi
o Blake ?! To przez niego nie jedziemy ?!
-Uspokój się !- Przywołała mnie do porządku
mama.
-Zasrany szczeniak… Wszystko uchodzi mu
płazem i zawsze musi postawić na swoim.- Wyrzuciłem z siebie. Rodzice spojrzeli
na mnie źli. Wiedziałem ,że to mój kuzyn ale nie potrafiłem ukryć tego jak
bardzo mnie wkurza. Mili tyle razy na niego narzekała.
-Carmen i Miles nie potrafią go zmusić do
tego wyjazdu a gdyby zrobili to siłą to mieli by z nim prawdopodobnie same
problemy. Blake przechodzi teraz okres buntu…- Zaczęła mama. Machnąłem ręką.
-To nie okres buntu. To bycie kretynem.
-Nathan.- Powiedział ostro ojciec.
Spojrzałem w jego stronę i cicho przeprosiłem.
-Dajcie nam trochę czasu. Może z Melisą i
Tylerem jakoś go przekonamy.- Powiedziałem. W tym momencie w mojej głowie
pojawił się szaleńczy pomysł. Na mojej twarzy zawitał uśmiech.
-Nie wiem co wymyśliłeś ale nie mam ochoty
mieć do czynienia z jakimikolwiek służbami !- Krzyknęła za mną mama gdy
wbiegałem na górę. Jak ona dobrze mnie zna.
-Wiesz ,że on odziedziczył charakter po
tobie ?- Zapytał mężczyzna delikatnie uśmiechając się do swojej żony.
-Wiem. Za tobą znowu inteligencję.- Odparła
kobieta i pocałowała swojego męża. Mimo upływu czasu nadal bardzo się kochali.
-Właśnie dlatego się boje co wymyślił…- Dodała uśmiechając się.
***
W czach Tylera widziałem nadzieję
jednak Mili była sceptyczna.
-To nie wypali. Efekt będzie jeszcze
gorszy.- Powiedziała kręcąc głową.
-Uda się.- Zaprzeczyłem jej. Dziewczyna
westchnęła i spojrzała po naszych twarzach.
-Dobra. Zróbmy to.
Zacząłem
poruszać brwiami w górę i dół.
Cichutko przekręciłem klucz w drzwiach
i na trzy wpadliśmy w trójkę do niego z impetem. Zamknąłem pokój od wewnątrz.
Odwróciłem się do zaskoczonego chłopaka i złośliwie uśmiechnąłem. Po mojej
prawej stronie stała Melisa trzymając w rękach album ze zdjęciami a po lewej
Tyler z telefonem.
-Czego chcecie ?- Zapytał Blake patrząc na
nas jak idiotów.
-Umowy.- Odparłem a on się roześmiał.
-Mam was w dupie. Nie będzie żadnej umowy.
Nigdzie nie jadę ze starymi i wami. Jesteście powaleni.- Pchnąłem go na łóżko a
ten spojrzał na mnie przerażony. Budziłem w dzieciaku respekt to dobrze.
-A my mamy w dupie twoje zachcianki. Nie
robimy tego tylko dla siebie ale też dla rodziców. My równie dobrze możemy
pojechać na te wakacje gdzie chcemy ale to im zależy żeby to były Włochy. A
teraz słuchaj uważnie bo nie będę powtarzał. Masz zejść na dół i oznajmić swoim
staruszkom ,że zmieniłeś zdanie i pojedziesz.
-Chyba zwariowałeś !- Zaśmiał się. Tyler i
Mili podeszli bliżej a ten natychmiast umilkł.
-Coś za coś. Ty z nami pojedziesz a my
zgodzimy się wziąć ciebie pod skrzydła. Będziesz mógł z nami jeździć na imprezy
i wychodzić nocami. Masz tylko wracać do hotelu.- Mówiłem szybko.
-Nie.- Odparł.- Nigdzie nie jadę. Nie
rozumiecie tego ?
-Nie musisz z nami tam spędzać czasu.-
Dodała Melisa. Była zdenerwowana. Wszedłem jej w słowo.
-Jeżeli się nie zgodzisz twoi rodzice
obejrzą sobie to.- Mruknąłem. Tyler włączył filmik na którym Blake całował się
z jakimś innym chłopakiem. Nie było dla niego zaskoczeniem ,że wiemy iż jest
gejem ale nie wierzył ,że będziemy mieli czelność to pokazać.- A to będzie na
dokładkę dla twoich znajomych.- Dodałem a Mili otworzyła album rodzinny. Były
tam zdjęcia Blake z różnych kąpieli oraz wystąpień publicznych.
-Nie odważycie się…-Syknął. Zmrużyłem oczy.
-Chcesz się założyć ?- Zapytaliśmy równo.
***
Na twarzy cioci Carmen pojawiło się
zaskoczenie.
-Naprawdę chcesz jechać ?- Zapytała. Blake
pokiwał głową. Moi rodzice wiercili we mnie dziurę wzrokiem.
-Mam jeden warunek. Chcę chodzić z nimi na
imprezy.- Mruknął wskazując na naszą trójkę. Gdy tylko ciocia Carmen usłyszała
,że Blake zmienił zdanie to zadzwoniła od razu po moich rodziców aby podjąć
wspólnie decyzje.
-Co wy na to ?- Zapytał wujek Miles.
-Może być.- Odparła Mili.
-W takim razie…lecimy jutrzejszym porannym
samolotem !- Powiedziała szczęśliwa ciocia. Na twarzy Blake pojawił się
złośliwy uśmieszek… już wtedy wiedziałem ,że będzie sprawiał mnóstwo kłopotów.
_____
Od Jemi: Jestem z siebie cholernie dumna :D Rozdział mi się podoba :) To chyba najlepszy który tu napisałam :) Pisało mi się go lekko i przyjemnie :) Mam nadzieję ,że wy też jesteście zadowoleni ;)
Jasne, że jesteśmy..;D
OdpowiedzUsuńawr..;D
uwielbiaam... :D:**
xoxo;*
Jestem cholernie zadowolona z tego rozdziału ;) Widać,że pisało ci się go lekko, więc mnie czytało się przyjemnie ;) Z niecierpliwością czekam na nn :)
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuń"Masz zejść na dół i oznajmić swoim staruszką ,że zmieniłeś zdanie i pojedziesz."
"staruszką" pisze się "staruszkom". Przynajmniej ja tak wywnioskowałam z sensu zdania. Przepraszam, że się czepiam, ale jestem uczulona na punkcie ortografii i interpunkcji:)
Tak dla rozluźnienia: Lekko Ci się pisało, a nam się lekko czytało ;d
Bardzo mi się ten rozdział podoba:) Również moim zdaniem jest on jednym z lepszych ;)
Zauważyłam, że zmieniłaś wygląd :) Jest lepszy niż poprzedni ;)
UsuńJestem ci wdzięczna za wytknięcie błędu :) Może być to spowodowane szybkim pisaniem na klawiaturze i najzwyklejszym przeoczeniem :) Zaraz to poprawię ;)
UsuńCieszy mnie ,że nowy wygląd bloga ci się podoba :)
Jeszcze raz dziękuję za szczerość , doceniam to :*
Jemi :)
No co tu wiele mówić;) Moją opinię znasz i ona się chyba nigdy nie zmieni;)
OdpowiedzUsuńPiszesz świetnie, szkoda tylko że ja nie mam kompletnie weny ;(
No, ale może coś wymyślę.
Mam przynajmniej taką nadzieję