poniedziałek, 5 listopada 2012

5. -Dziwnie to pojęcie względne.



Melisa…

         Podwinęłam rękawy koszuli w kratkę i okręciłam się przed lustrem. Przed pójście na imprezę ubłagałam chłopców by dali mi pół godziny na przygotowanie.Mimo tych trzydziestu minut i tak wyglądałam jak potwór i nikt nie mógł mi wmówić, że było inaczej. Od zawsze miałam kompleksy, od kiedy tylko pamiętam, ale to nic. Spięłam włosy w wysokiego kucyka po  czym przełożyłam sobie przez ramię moją torebkę i wyszłam z domu. Czułam się jakbym szła do szkoły rano, a nie na imprezę po godzinie osiemnastej. Byłam ciekawa jak ta całą Jessica zareaguje na akcję z kaczką. Może zrobiłam źle?
   Odgoniłam od siebie wyrzuty sumienia i przebiegłam przez ulicę. Stałam pod wielkim domem. Kochałam to miejsce. Można powiedzieć, że był to mój drugi dom. Czasem nawet więcej czasu spędzałam w nim niż w moim prawdziwym. Ciocia Alice i wujek Mike byli dla mnie jak… No jak ciocia i wujek, ale tacy prawdziwi, którzy zawsze wysłuchali, pożartowali i pomogli. Po chwili z domu wybiegł Nathan.
   -Jak tam młoda?- spytał, wkładając ręce do kieszeni spodni. Uniosłam jedną brew pytająco. –Mówię o naszym małym problemie z kaczką. Znając ciebie i ten świat to miałaś już wyrzuty sumienia i chęć zgłoszenia nas na policję.- zapanowała grobowa cisza, którą po chwili przerwał głośny śmiech bruneta. – Wiedziałem.
   -Ha ha! Bardzo śmieszne! Normalnie turlam się po ziemi! Po pierwsze nie jestem młoda, bo starsza od ciebie o dziewięć miesięcy! A po drugie… Chyba mnie nie znasz jednak.- powiedziałam uśmiechając się do niego drwiąco. Lubiłam go denerwować i widzieć jego czerwoną twarz. –Smarkacz…- wysyczałam i teraz to ja głośno się roześmiałam, a usta chłopaka wykrzywił grymas.
   -Powiedz mi lepiej czy twoi rodzice też ostatnio zachowują się jakoś…- przerwał by się zastanowić.- …dziwnie…- dokończył.
   -Dziwnie to pojęcie względne. Ale tak. Ostatnio tata patrzy na mnie spod byka i zawsze mierzy wzrokiem. To pewnie te wasze żarty z Taylerem. Zapewne bierze je sobie do serca.- powiedziała kiedy już zbliżaliśmy się do domu Matta. Chłopaka, którego praktycznie nie znałam.  Przed furtką stał Tyler i obściskiwał się z jakąś blondynką. Dziewczyna wyglądała na w niebo wzięto, a ja chciałam… Chciałam jej się rzucić do gardła.
   Tak, wiem. Dziwne. Może to jego dziewczyna? Miałam co do niej złe przeczucia i wiedziałam, że jeszcze nie raz wejdzie mi w drogę. Kiedy tylko odkleiła się od szatyna przeniosła wzrok na mnie, zmierzyła mnie po czym nie widząc we mnie konkurencji najzwyczajniej w świecie uśmiechnęła się do mnie głupkowato.
   -Hej! Mili poznaj moją przyjaciółkę Magie. Mag to kuzynka Nathana i moja przyjaciółka Melisa.- przedstawił nas sobie. Posłałam jej blady uśmiech po czym kurczowo złapałam za dłoń Nathana. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony po czym delikatnie zsunął moją dłoń z swojej.
  -Sorry, ale widzę niezłą dziunię…- wyszeptał mi na ucho po czym gdzieś znikł. Wiedziałam, że nie mogę na niego liczyć. Był taki dziecinny i do tego jeszcze był strasznym flirciarzem.  Tacy to samo zło.
  -Typowe.- wysyczałam pod nosem po czym uśmiechając się sztucznie do blondynki ruszyłam w stronę domu. Weszłam do środka i od razu podeszłam do blatu przy którym stał jakiś chłopak. Wyglądał na starszego ode mnie może z dwa lata, miał kruczoczarne włosy i tego samego koloru oczy. Przyglądał mi się uważnie z rozbawieniem na ustach.
   -Co podać panience?- zapytał opierając się o stół i mieszając różne rodzaje alkoholi.
   -Obojętnie co. Byle było mocne…- powiedziałam bawiąc się gumką do włosów na moim nadgarstku. Uśmiech na jego ustach jeszcze bardziej się powiększył, a jego ręce wręcz mechanicznie zaczęły mieszać różne trunki. Już sobie wyobrażałam jak będę wyglądała po wypiciu tego. Zielona jak żaba, słaniająca się brunetka chodzi po parkiecie i liże się z kim popadnie. Piękny widok. Po alkoholu byłam nieobliczalna, dlatego piłam go rzadko i w małych ilościach, a coś sprzed kilku minut niestety dało mi powód do upicia się. Byłam głupia, tak wiem. Zwłaszcza, że sama nie wiedziałam co konkretnie jest tym powodem.
   -Proszę bardzo. Miłej zabawy.- powiedział chłopak wręczając mi szklankę z drinkiem kiedy już wstawałam. Upiłam łyk i odruchowo skrzywiłam się. Był smaczny, ale zdecydowanie za mocny.
   Nagle poczułam jak ktoś szarpnął mnie za ramię do tyłu i pociągnął do jednego z pokoi. A ja głupia zamiast krzyczeć zaczęłam się śmiać. Niemożliwe, żeby po jednym łyku odebrało mi rozum, a jednak. Przed oczami pojawiły się czarne plamki i straciłam czucie w prawej ręce.
  ,,To przez ten silny uścisk’’- pomyślałam wyrywając się chłopakowi. Blondyn przygniótł mnie do jednej z ścian i nachalnie zaczął obcałowywać. Bez zastanowienia uderzyłam go z kolana w kroczę, a następnie z całej siły pchnęłam na łóżko. Alkohol było czuć od niego na kilometr, a kiedy go wyczułam zachciało mi się wymiotować.  Powstrzymał mnie jednak czyjś głośny doping na dworze. Nie zważając na nieprzytomnego chłopaka wybiegłam z domu. Moim oczom ukazał się widok jakich mało. Nathan i Tyler niszczyli jakieś auto i bez skrupułów śmiali się na głos. Oczywiście byli pijani, ale mimo to chyba świadomi tego co robią. Wszyscy zebrali się w koło i głośno śmiali. Tylko nieliczni przyglądali się temu z złością. Prędko przebiłam się przez tłum rozwrzeszczanych nastolatków i wściekła pociągnęłam Natha do siebie.
   -Co ty wyrabiasz?- spytałam spokojnie.
  -Bawię się. Też powinnaś spróbować księżniczko.- powiedział chuchając mi w twarz. Odchyliłam głowę w prawo kaszląc przy tym. Wręcz dusiłam się tym odorem.
   -Ale…- zadenie przerwał mi ryk koguta policyjnego. Nagle jakby wszystkich ta sytuacja przestała bawić. Uciekli do domu, wyłączyli muzykę i siedzieli w oknach patrząc na nas.
   -Uuuu… Psy. Haha… Przepraszam na moment.- powiedział rozbawiony Tyler odchodząc kawałek dalej i wymiotując w krzaki. Przymknęłam wściekła oczy. Miałam nadzieję, ze to jakiś sen, a ci idioci są mi kompletnie obcy. Zastanawiałam się gdzie jest przyjaciółka Tylera, Magie.
   -Witam. Komendant Conor Smith. Dostaliśmy zgłoszenie, że dwóch mężczyzn demoluje auto tego oto pana.- powiedział mężczyzna w granatowym stroju, wskazując przy tym na starszego pana za płotem, który wszystkiemu się przyglądał. Było mi tak strasznie wstyd. –Pojedziecie z nami chłopcy. Rodzice odbiorą was z komendy.
   -Oni są pełnoletni.- powiedziałam za chłopców. Przecież nie muszą jak małe dzieci zostać odebrani od rodziców z policji.
   -I tak ktoś będzie musiał wpłacić za nich kaucje o ile pan Stone nie wniesie oskarżenia do prokuratury. – cicho sapnęłam ze złości. Znałam rodziców Nathana, znałam mojego wujka i ciocię. Chyba by go zabili gdyby się dowiedzieli, że wylądował na policji.
    Już po kilku minutach radiowóz wraz z chłopcami odjechał, a ja zostałam sama na środku ulicy. Musiałam coś wymyślić. Tylko co?


____
Od Akwamaryn: Ja dla mnie jest kiepski i to bardzo, no ale nic nie poradzę, że miałam taki jakiś dziwny czas i wenę jakąś nie specjalną.

6 komentarzy:

  1. "-Uuuu… Psy. Haha… Przepraszam na moment.- powiedział rozbawiony Tyler odchodząc kawałek dalej i wymiotując w krzaki." Gdy pierwszy raz czytałam ten rozdział to ten fragment mnie rozłożył na łopatki :D
    Hahahahaha :)
    Śmiałam się jak głupia !
    Wcale nie jest kiepski :) Jest dobry a ty świetnie o tym wiesz :)
    Mimo wszystko wierzę ,że twoja wena wróci i będziesz zadowolona z tego co piszesz ;)

    Jemi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się podoba !
    Rozdział jest zabawny :)
    Świetnie :)
    Czekam na nn.
    Julia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi sie podoba, Tobie nie musi;p


    xoxo;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam ten rozdział przed wyjściem do szkoły i dzięki tobie poprawił mi się humor ;) Rozdział jest świetny ! Czekam na nowy ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny, fajny ;d i zgadzam się z Jemi ;d Ten fragment z Taylerem najlepszy ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Przesadzasz :D Jest świetny :D Serio, fantastyczny i tak.. wesoły :D Hah, i czyżby Melisa zaczęła coś czuć do Tylera?? :D

    OdpowiedzUsuń