Melisa…
Podwinęłam
rękawy koszuli w kratkę i okręciłam się przed lustrem. Przed pójście na imprezę
ubłagałam chłopców by dali mi pół godziny na przygotowanie.Mimo tych
trzydziestu minut i tak wyglądałam jak potwór i nikt nie mógł mi wmówić, że
było inaczej. Od zawsze miałam kompleksy, od kiedy tylko pamiętam, ale to nic.
Spięłam włosy w wysokiego kucyka po czym
przełożyłam sobie przez ramię moją torebkę i wyszłam z domu. Czułam się jakbym
szła do szkoły rano, a nie na imprezę po godzinie osiemnastej. Byłam ciekawa
jak ta całą Jessica zareaguje na akcję z kaczką. Może zrobiłam źle?
Odgoniłam
od siebie wyrzuty sumienia i przebiegłam przez ulicę. Stałam pod wielkim domem.
Kochałam to miejsce. Można powiedzieć, że był to mój drugi dom. Czasem nawet
więcej czasu spędzałam w nim niż w moim prawdziwym. Ciocia Alice i wujek Mike
byli dla mnie jak… No jak ciocia i wujek, ale tacy prawdziwi, którzy zawsze
wysłuchali, pożartowali i pomogli. Po chwili z domu wybiegł Nathan.
-Jak tam
młoda?- spytał, wkładając ręce do kieszeni spodni. Uniosłam jedną brew
pytająco. –Mówię o naszym małym problemie z kaczką. Znając ciebie i ten świat
to miałaś już wyrzuty sumienia i chęć zgłoszenia nas na policję.- zapanowała
grobowa cisza, którą po chwili przerwał głośny śmiech bruneta. – Wiedziałem.
-Ha ha!
Bardzo śmieszne! Normalnie turlam się po ziemi! Po pierwsze nie jestem młoda,
bo starsza od ciebie o dziewięć miesięcy! A po drugie… Chyba mnie nie znasz
jednak.- powiedziałam uśmiechając się do niego drwiąco. Lubiłam go denerwować i
widzieć jego czerwoną twarz. –Smarkacz…- wysyczałam i teraz to ja głośno się
roześmiałam, a usta chłopaka wykrzywił grymas.
-Powiedz mi
lepiej czy twoi rodzice też ostatnio zachowują się jakoś…- przerwał by się
zastanowić.- …dziwnie…- dokończył.
-Dziwnie to
pojęcie względne. Ale tak. Ostatnio tata patrzy na mnie spod byka i zawsze
mierzy wzrokiem. To pewnie te wasze żarty z Taylerem. Zapewne bierze je sobie
do serca.- powiedziała kiedy już zbliżaliśmy się do domu Matta. Chłopaka,
którego praktycznie nie znałam. Przed
furtką stał Tyler i obściskiwał się z jakąś blondynką. Dziewczyna wyglądała na
w niebo wzięto, a ja chciałam… Chciałam jej się rzucić do gardła.
Tak, wiem.
Dziwne. Może to jego dziewczyna? Miałam co do niej złe przeczucia i wiedziałam,
że jeszcze nie raz wejdzie mi w drogę. Kiedy tylko odkleiła się od szatyna
przeniosła wzrok na mnie, zmierzyła mnie po czym nie widząc we mnie konkurencji
najzwyczajniej w świecie uśmiechnęła się do mnie głupkowato.
-Hej! Mili
poznaj moją przyjaciółkę Magie. Mag to kuzynka Nathana i moja przyjaciółka
Melisa.- przedstawił nas sobie. Posłałam jej blady uśmiech po czym kurczowo
złapałam za dłoń Nathana. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony po czym
delikatnie zsunął moją dłoń z swojej.
-Sorry, ale
widzę niezłą dziunię…- wyszeptał mi na ucho po czym gdzieś znikł. Wiedziałam,
że nie mogę na niego liczyć. Był taki dziecinny i do tego jeszcze był strasznym
flirciarzem. Tacy to samo zło.
-Typowe.-
wysyczałam pod nosem po czym uśmiechając się sztucznie do blondynki ruszyłam w
stronę domu. Weszłam do środka i od razu podeszłam do blatu przy którym stał
jakiś chłopak. Wyglądał na starszego ode mnie może z dwa lata, miał
kruczoczarne włosy i tego samego koloru oczy. Przyglądał mi się uważnie z
rozbawieniem na ustach.
-Co podać
panience?- zapytał opierając się o stół i mieszając różne rodzaje alkoholi.
-Obojętnie
co. Byle było mocne…- powiedziałam bawiąc się gumką do włosów na moim nadgarstku.
Uśmiech na jego ustach jeszcze bardziej się powiększył, a jego ręce wręcz
mechanicznie zaczęły mieszać różne trunki. Już sobie wyobrażałam jak będę
wyglądała po wypiciu tego. Zielona jak żaba, słaniająca się brunetka chodzi po
parkiecie i liże się z kim popadnie. Piękny widok. Po alkoholu byłam
nieobliczalna, dlatego piłam go rzadko i w małych ilościach, a coś sprzed kilku
minut niestety dało mi powód do upicia się. Byłam głupia, tak wiem. Zwłaszcza,
że sama nie wiedziałam co konkretnie jest tym powodem.
-Proszę
bardzo. Miłej zabawy.- powiedział chłopak wręczając mi szklankę z drinkiem
kiedy już wstawałam. Upiłam łyk i odruchowo skrzywiłam się. Był smaczny, ale
zdecydowanie za mocny.
Nagle
poczułam jak ktoś szarpnął mnie za ramię do tyłu i pociągnął do jednego z
pokoi. A ja głupia zamiast krzyczeć zaczęłam się śmiać. Niemożliwe, żeby po
jednym łyku odebrało mi rozum, a jednak. Przed oczami pojawiły się czarne
plamki i straciłam czucie w prawej ręce.
,,To przez
ten silny uścisk’’- pomyślałam wyrywając się chłopakowi. Blondyn przygniótł
mnie do jednej z ścian i nachalnie zaczął obcałowywać. Bez zastanowienia
uderzyłam go z kolana w kroczę, a następnie z całej siły pchnęłam na łóżko.
Alkohol było czuć od niego na kilometr, a kiedy go wyczułam zachciało mi się
wymiotować. Powstrzymał mnie jednak
czyjś głośny doping na dworze. Nie zważając na nieprzytomnego chłopaka
wybiegłam z domu. Moim oczom ukazał się widok jakich mało. Nathan i Tyler
niszczyli jakieś auto i bez skrupułów śmiali się na głos. Oczywiście byli
pijani, ale mimo to chyba świadomi tego co robią. Wszyscy zebrali się w koło i
głośno śmiali. Tylko nieliczni przyglądali się temu z złością. Prędko przebiłam
się przez tłum rozwrzeszczanych nastolatków i wściekła pociągnęłam Natha do
siebie.
-Co ty wyrabiasz?- spytałam spokojnie.
-Bawię się.
Też powinnaś spróbować księżniczko.- powiedział chuchając mi w twarz.
Odchyliłam głowę w prawo kaszląc przy tym. Wręcz dusiłam się tym odorem.
-Ale…-
zadenie przerwał mi ryk koguta policyjnego. Nagle jakby wszystkich ta sytuacja
przestała bawić. Uciekli do domu, wyłączyli muzykę i siedzieli w oknach patrząc
na nas.
-Uuuu… Psy.
Haha… Przepraszam na moment.- powiedział rozbawiony Tyler odchodząc kawałek
dalej i wymiotując w krzaki. Przymknęłam wściekła oczy. Miałam nadzieję, ze to
jakiś sen, a ci idioci są mi kompletnie obcy. Zastanawiałam się gdzie jest
przyjaciółka Tylera, Magie.
-Witam.
Komendant Conor Smith. Dostaliśmy zgłoszenie, że dwóch mężczyzn demoluje auto
tego oto pana.- powiedział mężczyzna w granatowym stroju, wskazując przy tym na
starszego pana za płotem, który wszystkiemu się przyglądał. Było mi tak
strasznie wstyd. –Pojedziecie z nami chłopcy. Rodzice odbiorą was z komendy.
-Oni są
pełnoletni.- powiedziałam za chłopców. Przecież nie muszą jak małe dzieci
zostać odebrani od rodziców z policji.
-I tak ktoś
będzie musiał wpłacić za nich kaucje o ile pan Stone nie wniesie oskarżenia do
prokuratury. – cicho sapnęłam ze złości. Znałam rodziców Nathana, znałam mojego
wujka i ciocię. Chyba by go zabili gdyby się dowiedzieli, że wylądował na
policji.
Już po
kilku minutach radiowóz wraz z chłopcami odjechał, a ja zostałam sama na środku
ulicy. Musiałam coś wymyślić. Tylko co?
____
Od Akwamaryn: Ja dla mnie jest kiepski i to bardzo, no ale nic nie poradzę, że miałam taki jakiś dziwny czas i wenę jakąś nie specjalną.
"-Uuuu… Psy. Haha… Przepraszam na moment.- powiedział rozbawiony Tyler odchodząc kawałek dalej i wymiotując w krzaki." Gdy pierwszy raz czytałam ten rozdział to ten fragment mnie rozłożył na łopatki :D
OdpowiedzUsuńHahahahaha :)
Śmiałam się jak głupia !
Wcale nie jest kiepski :) Jest dobry a ty świetnie o tym wiesz :)
Mimo wszystko wierzę ,że twoja wena wróci i będziesz zadowolona z tego co piszesz ;)
Jemi :)
Mi się podoba !
OdpowiedzUsuńRozdział jest zabawny :)
Świetnie :)
Czekam na nn.
Julia.
Mi sie podoba, Tobie nie musi;p
OdpowiedzUsuńxoxo;*
Przeczytałam ten rozdział przed wyjściem do szkoły i dzięki tobie poprawił mi się humor ;) Rozdział jest świetny ! Czekam na nowy ;)
OdpowiedzUsuńFajny, fajny ;d i zgadzam się z Jemi ;d Ten fragment z Taylerem najlepszy ;D
OdpowiedzUsuńPrzesadzasz :D Jest świetny :D Serio, fantastyczny i tak.. wesoły :D Hah, i czyżby Melisa zaczęła coś czuć do Tylera?? :D
OdpowiedzUsuń