niedziela, 11 listopada 2012

6. Gdyby nie to ,że łączą nas więzy krwi ożeniłbym się z tobą.



                                                                     Nathan


            Pierwsze co poczułem po przebudzeniu to okropny ból. Miałem wrażenie ,że zaraz mi rozsadzi głowę. Balem się wykonać jakikolwiek ruch żeby tylko nie nasilić objawów…
No właśnie, czego ?
Gdzie ja w ogóle byłem ?
Zdezorientowany otworzyłem szeroko oczy i natychmiast doszedłem do wniosku ,że to nie jest mój pokój. Małe okno , kraty i niewygodne łóżko. Nagle usłyszałem cichy jęk. Powoli podniosłem głowę i stwierdziłem ,że nie jestem tutaj sam.
   -Ja pierdzielę…- Usłyszałem zachrypnięty głos. Tyler.
   -Stary…-Jęknąłem.- Co się stało ?
Ten spojrzał na mnie na sekundę ale już po chwili jego głowa opadła na poduszkę.
   -Nie mam pojęcia ale jeszcze nigdy się tak nie najebałem…-Mruknął. Delikatnie się uśmiechnąłem.
W tym samym momencie usłyszałem kroki. Coś okropnie zaskrzypiało.
   -Wpłacono kaucje. Jesteście wolni.-Oznajmił mocny męski głos.
   -Kim pan jest ?- Zapytał Tyler. W tym momencie uświadomiłem sobie jak do wszystkiego doszło.
Wypuszczenie kaczki. Powrót do domu aby Melisa mogła się przebrać. Impreza. Strumienie alkoholu. Samochód. Policyjne koguty. Tyler rzygający w krzakach. Mój głośny śmiech.
Jak mogliśmy do tego wszystkiego dopuścić…
No właśnie… gdzie Melisa ? Miałem się nią opiekować.
   -Tyler, podnoś tyłek.- Powiedziałem wstając za co zapłaciłem przeszywającym bólem głowy.
Co my narobiliśmy…


                                                                         ***


            Powoli przeżuwałem swoje frytki. Do moich uszu doszedł najgorszy dźwięk na świecie. Melisa z złośliwym uśmieszkiem na ustach głośno siorbała przez słomkę swoją colę.
   -Błagam cię…-Jęknął Tyler.
Od jakiejś godziny siedzieliśmy w niewielkiej knajpce niedaleko komisariatu.
   -Wiemy ,że sobie na to zasłużyliśmy.-Powiedziałem. Mili nie odzywała się do nas od czasu naszego wyjścia z sali. Podała nam tylko po butelce wody i wyjęła z kieszeni pudełko aspiryny.
   -Byliśmy kompletnie pijani…-Dodał Tyler. Dziewczyna nadal powoli siorbała swój napój. Nie dziwiłem się jej. Sam bym był wkurzony gdyby ona zrobiła coś takiego.
   -Na całe szczęście właściciel auta nie wniesie na was oskarżenia. Jednak musicie mu zwrócić cały koszt za naprawę samochodu. Wpłaciłam też za was kaucje w wysokości czterystu dolarów.- Powiedziała nawet na nas nie spoglądając.
   -Oddamy ci wszystko co do grosza…-Zacząłem jednak mi ostro przerwała.
   -Naprawdę myślisz ,że tu chodzi o pieniądze Nathan ?- Warknęła zła.- Wiesz jak się o was bałam gdy zabierała was policja ? Czy przez chwilę pomyślałeś co by było gdyby jednak ten człowiek wniósł sprawę do sądu ?!
Była naprawdę wściekła.
   -Melisa my po raz pierwszy…-Zaczął Tyler.
   -Po raz pierwszy co ? Cieszcie się ,że wasi rodzice się o niczym nie dowiedzieli.- Powiedziała jadowicie, mocno odkładając papierowy kubek.
   -Przepraszam.-Powiedziałem cicho. Ta zdziwiona na mnie spojrzała. Nie często wypowiadałem te słowo.- W pewnym momencie przestaliśmy się zupełnie kontrolować. Nigdy wcześniej nie upiliśmy się do tego stopnia. Nie dość ,że zniszczyliśmy ci imprezę to jeszcze wciągnęliśmy w niezłe bagno. Jesteśmy ci niezwykle wdzięczni ,że nas z tego wyciągnęłaś. Tak postępują tylko prawdziwi przyjaciele. Nie zasługujemy na twoją przyjaźń.- Wyrzuciłem na jednym oddechu.
   -Nathan ma racje. Zachowaliśmy się jak kretyni. Zawiedliśmy cię.- Dodał Tyler. Równo spuściliśmy głowy.
Usłyszałem cichy śmiech dziewczyny.
   -Zawsze robiliście to równo.- Podniosłem wzrok. Na jej twarzy błądził delikatny uśmiech. Wybaczyła nam. Najpierw przytuliła mnie a potem Tylera.
   -Przyznaje jesteście największymi kretynami jakich spotkałam ale was uwielbiam.- Przybiliśmy z Tylerem piątkę,- Jednak nie myślcie ,że wam tak łatwo odpuszczę. Macie u mnie dług wdzięczności.
Przytaknęliśmy.
   -Powiedziałam waszym rodzicom ,że spaliście u Matta. Ciocia Alice była wściekła a twoja kuzynka Tyler powiedziała ,że rodzice myślą ,że wróciłeś na noc do domu więc kazała ci wejść przez okno.
Na tą wiadomość wpadłem w śmiech.
   -Powodzenia. Twój pokój jest na pierwszym piętrze.- Powiedziałem ciągle się śmiejąc. Mina bruneta spochmurniała.



                                                                  ***


            Gdy tylko wszedłem do domu mama naskoczyła na mnie ,że strasznie się martwiła i powinienem wcześniej zadzwonić ,że nie będzie mnie na noc. Wykorzystując swój urok osobisty ładnie ją przeprosiłem i zaproponowałem ,że dziś zrobię za nią kolację na którą byli zaproszeni także wujkowie, Melisa i Blake. Od razu oczywiście zadzwoniłem do szatynki.
   -Heeeeej…-Przeciągnąłem gdy odebrała.- Wiesz ,że jesteś najwspanialszą osobą na świecie ?
   -Czego chcesz ?- Zapytała od razu wyczuwając co się święci.
   -Muszę zrobić kolację, pomożesz ?
   -Jasne. Wpadnę dwie godziny wcześniej.-Odparła i się rozłączyła. Wypuściłem wcześniej wstrzymywane powietrze.
Dziękowałem Bogu za taką przyjaciółkę.


                                                                  ***


            Zamoczyłem łyżeczkę w dużym garnku z sosem i włożyłem ją do ust.
   -Jest idealny. Gdyby nie to ,że łączą nas więzy krwi ożeniłbym się z tobą.-Powiedziałem żartobliwie, spoglądając na kuzynkę.
   -Głupek.- Powiedziała ściągając fartuch.- A tak na marginesie to wiesz dlaczego dzisiaj znowu się spotykamy ? Mówię o tej całej rodzinnej kolacji.- Wzruszyłem ramionami. Nawet o tym nie myślałem.
   -Może twoja mama znowu jest w ciąży.- Powiedziałem poruszając brwiami w górę i dół. Mili zwinęła fartuch który miała w rękach i uderzyła mnie nim w głowę. Od czasu kiedy Blake nauczył się mówić marzyła o tym żeby być jedynaczką. Dobrze wiedziałem ,że to ją zdenerwuję.
   -Nawet tak nie żartuj.
Pięknie się do niej uśmiechnąłem.
            Przy stole panowała dziwna atmosfera. Każdy był jakby spięty.
   -Możecie powiedzieć o co chodzi ? Zaczynam się was bać.- Powiedziała Melisa mieszając widelcem w spaghetti które miała na talerzu.
   -Dziwnie się zachowujecie.- Dodałem. Na twarzy mojej mamy pojawił się ogromny uśmiech. O nieeeee… ona miała jakiś plan.
   -Od dłuższego czasu zastanawialiśmy się nad wróceniem w pewien sposób do przeszłości.- Zaczęła ciocia Carmen.
   -Opowiadaliśmy wam jak wszyscy się poznaliśmy ?- Zapytał wujek Miles. Natychmiast przytaknęliśmy głowami. Nikt nie miał ochoty słuchać tej historii jeszcze raz.
   -Co macie na myśli ?- Zapytał prosto z mostu Blake.
   -Jedziemy na cały miesiąc do Włoch ! Całą rodziną !- Nagle zapanowała cisza. Przerwało ją głośne odsunięcie krzesła. Blake szybkim krokiem wyszedł z kuchni. Po chwili dotarł do nas dźwięk zatrzaskiwanych drzwi.


_____
Od Jemi: Trudno mi cokolwiek powiedzieć na temat tego rozdziału :) Pisało mi się go lekko i przyjemnie :) 

5 komentarzy:

  1. Jestem ciekawa co z tego wyniknie.. Czy pojedzie razem z rodziną do Włoch. Rozdział wspaniały. Czekam na nowy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widać, że pisało ci się lekko, bo rozdział tak samo przyjemnie się czyta. Jest rewelacyjny i chyba nie mam nic więcej do dodania;)Po prostu genialny;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny, fajny :) Trochę ciężko było mi się na początku połapać, ale to dlatego że dopiero wstałam ;d

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest super :D Dobrze, że Melisa wpłaciła tą kaucje, to się nazwa prawdziwa przyjaźń :D Fajny pomysł z tą wycieczką do Włoch, jestem ciekawa co będzie dalej :D

    OdpowiedzUsuń