Nathan
Patrzyłem w ciszy na spokojną
twarz brunetki i westchnąłem. Jak najdelikatniej potrafiłem odłożyłam ją na
łóżko. Pochyliłem się nad nią składając na jej czole troskliwego całusa.
Przykryłem ją kołdrą i ruszyłem do drzwi. Wychodząc upewniłem się, że Mili
nadal śpi. Zamknąłem za sobą delikatnie drzwi. Swoje kroki skierowałem do
własnego pokoju. Byłem wykończony. Po wejściu bez słowa spojrzałem na Tylera
który leżał pół nagi na łóżku i podszedłem do szafy w której znajdowały się
ręczniki.
-Jak ona się czuje
?- Usłyszałem zachrypnięty głos przyjaciela.
Odpowiedziała mu cisza. Nie miałem ochoty z nim rozmawiać.
Dobrze wiedział, że Melisa coś do niego czuje a on tak po prostu postanowił to
wykorzystać.
-Ty też nie
będziesz się do mnie teraz odzywał ?- Zapytał. Odwróciłem się w jego stronę i
spiorunowałem go spojrzeniem.
-Jestem na ciebie
wkurwiony i to ma maksa. Mam ochotę ci przywalić w ten tępy heban. Dziwisz mi
się ?- Warknąłem. Tyler wstał do pozycji stojącej.
-Nie miałem
pojęcia, że ta idiotka tutaj przyjedzie ! Czy to moja wina, że ubzdurała sobie,
że mnie kocha ?- Mocniej zacisnąłem pięści na ręczniku.
-Magie ? A kto
tutaj mówi o Magie ?! Mam gdzieś z kim się spotykasz czy sypiasz ! Ale sytuacja
się kolosalnie zmienia kiedy chodzi o moją kuzynkę. Kocham ją jak siostrę i nie
pozwolę ci jej skrzywdzić.- Tyler zaniemówił.- Jakim musisz być kretynem żeby
nie widzieć, że nie jesteś dla niej tylko zwykłym znajomym ? Dobrze wiem, że
Magie cię prześladuje…ale Melisa tego nie wie i ja jej nie mam zamiaru tego
uświadamiać. A wiesz dlaczego ? Dlatego, że dziś chciałeś ją po prostu
zaliczyć.
-Ja…- Wydusił z
siebie. Zamknąłem z głośnym trzaskiem szafkę.
-Przegiąłeś Tyler.
Zastanów się czego ty tak na prawdę chcesz.- Dodałem i poszedłem do łazienki.
Miałem nadzieję, że zimna woda ostudzi jakoś moją złość jednak nawet ona nie
pomogła. Gdy wróciłem do sypialni miałem nadal ochotę rozwalić temu kretynowi
głowę. Zadowolony stwierdziłem, że w pokoju znajduję się sam. Padłem zmęczony
na swoje łóżko żeby po chwili zapaść w mocny sen.
***
Kopnąłem z
całej siły leżący na piasku kubek. Usiadłem na wysokim krześle barowym i
spojrzałem na barmana.
-Coś mocnego.-
Mruknąłem a ten ze zrozumieniem kiwnął głową. To był duży plus tego kraju.
Praktycznie każdy tubylec potrafił posługiwać się kilkoma językami. W tym
angielskim.
-Taki przystojny a
siedzi sam ?- Usłyszałem za sobą. Odwróciłem się na krzesełku. Stała przede mną
wysoka szatynka o karmelowej cerze. Miała idealnie wykrojone, zmysłowe usta.
W odpowiedzi tylko się uśmiechnąłem. Dziewczyna nieco
zdziwiona brakiem zaproszenia zapytała:
-Mogę się dosiąść
?- Kiwnąłem głową na znak zgody. Otrzymałem swojego drinka i oparłem się
plecami o blat baru. Spojrzałem na granatowe fale. Głęboko westchnąłem.
Szatynka poprosiła o to samo.
-Jak się tutaj
bawisz ?- Zapytała. Wzruszyłem ramionami.
-Dobrze.
-Aha.- Odparła.-
Jak ona ma na imię ?- Dopiero po tych słowach spojrzałem na jej twarz. Była
bardzo ładna.
-Melisa.-
Mruknąłem.
-Kłótnia ?-
Kiwnąłem twierdząco głową.- Jeżeli bardzo ci na niej zależy i ją kochasz to nie
siedź tu jak kretyn tylko idź i błagaj o wybaczenie.
-Nie wiem co czuje.
Nigdy nie byłem zakochany.- Mruknąłem. Ta przekręciła głowę w prawo i
delikatnie się uśmiechnęła.
-Zawsze musi być
ten pierwszy raz.- Szatynka wzięła serwetkę na której coś napisała. Odebrała
swojego drinka i odchodząc dodała.- Przemyśl to.- Wcisnęła mi w rękę serwetkę i
mocno kręcąc biodrami odeszła. Rozwinąłem ją. Był na niej tylko ciąg cyfr i imię.
-Leyla.-
Przeczytałem. Zgniotłem serwetkę i wyrzuciłem za siebie. Wypiłem całego drinka
duszkiem. Odłożyłem szklankę. Ostatni raz spojrzałem na ogromne bałwany i
zsunąłem się z krzesełka.
Czy Nathan miał rację ? Chodziło tylko o to żeby zaliczyć ?
Po raz kolejny westchnąłem.
Jeżeli tak…czy to oznacza, że nie mam serca i jestem po
prostu zimnym draniem ?
Jeżeli nie…to czego tak właściwie oczekuje od Melisy ? Co do
niej czuje ?
Masa cholernych pytań... i brak jakichkolwiek odpowiedzi.
***
Piaszczysta plaża skąpana słońcem. Ogromne
,spokojne morze. Poczułem przyjemny materiał pod swoimi rękami. Zerknąłem w
dół. Siedziałem na ogromnym niebieskim kocu. Nagle ktoś delikatnie dotknął
mojej dłoni. Spojrzałem w niebieskie oczy blondynki.
-Tak bardzo cię kocham.- Mruknąłem
nieświadomie. Usta dziewczyny wygięły się w uśmiechu.
-Wiem.- Dziewczyna nagle posmutniała.
Dotknąłem ręką jej ramienia a ta instynktownie schowała się w moich ramionach.-
Wiesz, że muszę odejść ?- Zapytała.
-Nie pozwolę ci na to.- Odparłem.
-Pozwolisz.- Mruknęła. Poczułem jak mnie od
siebie odsuwa.- Muszę już iść.
-Proszę, nie idź.
-Muszę. My nie możemy być razem
Nathan...dobrze o tym wiesz. Byłam tylko chwilą której nadszedł kres.
-Kayla…ja…
Poczułem mocne szarpnięcie.
-Boże… śpisz jak
niedźwiedź. Głodny ?- Spojrzałem na bestię która postanowiła przerwać mi mój
sen. Burza brązowych włosów i blada cera. Melisa.
-Dlaczego mi to
zrobiłaś ?- Zapytałem nakrywając twarz kołdrą.
-Bo cię
potrzebuję.- Jęknęła.
-A nie możesz
potrzebować tak za dwie godziny ?- Zapytałem odkrywając na chwilę twarz aby
ukazać mój zniewalający uśmiech. Ta położyła ręce na biodra i patrzyła na mnie
z wyczekiwaniem.
-Już wstaję.-
Mruknąłem zwlekając się z łóżka. Mili radośnie klasnęła w ręce.
-Masz pięć minut.
Poczekam tutaj na ciebie.
Czułem niezwykłą potrzebę aby zadzwonić do Kayli. Jednak
wiedziałem, że jeżeli wrócę się po telefon to Melisa mnie zagryzie, że jeszcze
się nie ogarnąłem. Westchnąłem. To tylko sen. On nic nie znaczy.
Co się ostatnio ze mną dzieje ?
Pokręciłem z niedowierzaniem głową. Postanowiłem wziąć zimny
prysznic.
Włożyłem do
ust kolejną łyżkę sałatki i spojrzałem na Blake.
-Chcę wracać.-
Powiedział doniośle. Melisa patrzyła na niego jak na karalucha którego ma się
ochotę zabić tylko dlatego, że jest obrzydliwy.
-Za długo siedziałeś
chyba na słońcu.- Mruknęła.
-Melisa.- Ciocia
Carmen zwróciła jej uwagę.
-A nie mam racji ?
Ten mały szczur tylko psuje te wakacje. Ciągle na coś narzeka i nic więcej
zamiast cieszyć się tym co ma !- Spojrzała z pogardą na własnego brata i
dodała- Jesteś egoistą. Myślisz tylko o sobie. Masz w dupie wszystkich poza
sobą.
-Melisa !- Krzyknął
wujek Miles. Odłożyłem łyżkę.
-Ona ma rację. Ten
dzieciak nic z siebie nie daje. Nie obchodzi go, że inni się tutaj dobrze
bawią. -Mama spiorunowała mnie spojrzeniem. Mili natychmiast otworzyła usta.
-Nathan ma rację.
To rozpieszczony bachor. Traktuje nas z lekceważeniem to czemu my nie możemy go
tak traktować ?- I w tym momencie zapadła cisza. Blake szybko wstał ze swojego
miejsca i pognał do hotelu.
-Straciłem apetyt.
Mili idziemy na basen ?- Zapytałem. Ta pokiwała głową.
Podałem
Melisie ręcznik. Ta natychmiast się nim owinęła.
-Chodź na leżaki.-
Powiedziała i ruszyła w ich stronę. Kiedy zajęliśmy swoje miejsca zapytałem.
-O co mu chodzi ?
On po prostu nas nienawidzi ?
-To wrodzona
głupota. Niestety nie ma na nią lekarstwa. Nawet tata sobie już z nim nie
radzi...właśnie dlatego nie wiedzieli co odpowiedzieć gdy zapytałam czy nie
możemy go traktować tak jak on nas- z lekceważeniem. Oni są świadomi tego, że
on ma nad nimi władzę, że nie ma dla nich krzty szacunku...ale sami są sobie
winni. Rozpieścili smarkacza.
-Zawsze byłem
przekonany, że wujek Miles jest bardzo zasadniczy.- Mruknąłem.
-I gdyby tak było
prawdopodobnie byłby wychowany tak jak ja. Gdy był chory jako dziecko pozwalano
mu na wszystko bo dano mu tylko rok życia…ale złego diabli nie biorą.- Cicho
się zaśmiałem.
-Jak daleko może się
posunąć ?
-Nie mam pojęcia.
Jego mózg nie pracuje prawidłowo.- Wybuchnąłem gromkim śmiechem jakiś francuz
zaczął na mnie krzyczeć.
-Śmiech to zdrowie,
nie słyszał pan ?!- Odkrzyknąłem. Melisa przybiła mi piątkę.
Mili
zarzuciła włosami i zalotnie na mnie spojrzała.
-Nadal uważasz, że
nie potrafię być pociągająca kuzynie ?- Cicho się zaśmiałem i podniosłem ręce
do góry w geście poddania. Nagle zdałem sobie sprawę, że dzień powoli dobiega
końca a jeszcze nie widziałem Tylera. Ostatni raz wczoraj wieczorem, gdy się
pokłóciliśmy.
-Widziałaś dziś
Tylera ?-Zapytałem. Mimo tego, że nadal byłem na niego zły, to nie zmieniało
faktu, że był moim przyjacielem.
-Nie i bardzo mnie
to cieszy.- Odparła zimno. Nagle telefon Melisy zaczął dzwonić. Wściekła wyjęła
go i odebrała.
Jej mina natychmiast zrzedła. Zmarszczyłem brwi. Brunetka
dokładnie wsłuchiwała się w każde słowo.
-Zaraz będziemy.-
Odparła i się rozłączyła. Spojrzałem na nią z ciekawością.- Blake zniknął...
tak jak wszystkie jego rzeczy.
____
Od Jemi: Na samym wstępie błagam o wybaczenie. To z mojej winy tak długo musieliście czekać na kolejny rozdział. Miałam zupełny zanik weny... Na całe szczęście zaczęła wracać. Mam nadzieję, że tym rozdziałem wynagrodziłam wam długie czekanie. Według mnie rozdział jest całkiem niezły :)
Co wy o nim myślicie ?
Dedykacja: Dla mojej Akwamaryn <3 ! Za to, że po prostu jesteś i ze mną wytrzymujesz...no i za to, że tak cholernie za tobą tęsknie :)
Całuję i pozdrawiam ! :*
Rzeczywiście rozdział jest dobry, nawet bardzo!
OdpowiedzUsuńAle kurde! Co ja mam teraz począć?
No to mam niezłe zadanie hah...
Też tęsknię, ale cóż, czas goni;D
Rozdział jest niesamowity;)
nooo w końcu się doczekałam ! :D
OdpowiedzUsuńtęskniłam <3
Rozdział faktycznie jest bardzo dobry ;) Cieszę się,że wena ci powraca. Mam nadzieję,że kolejny rozdział pojawi się szybciej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ! ;)
Genialny i w końcu się doczekałam :)
OdpowiedzUsuńJuż się martwiłam ;D
Pozdrawiam i mam nadzieję, że wena Cię już nie opuści :)
oo w końcu kolejny rozdział :)!
OdpowiedzUsuńprzyjemnie się czytało, ciekawe dokąd uciekł Blake ..:>
czekam na nn :)