Nathan
Zapukałem mocno do drzwi i chwilkę
poczekałem. Po jakimś czasie w progu stanęła niebieskooka blondynka.
Automatycznie przybrałem na twarz swój najpiękniejszy uśmiech.
-Jest Tyler ?- Zapytałem. Ta pokiwała głową.
-Jasne. Wejdź.- Mruknęła wpuszczając mnie do
środka. Zmierzyłem ją od dołu do góry i zatrzymałem się na twarzy. Była
naprawdę ładna.
-Jesteś kuzynką Tylera ?
-Tak.
-Nie możliwe żebyście byli spokrewnieni…
-Dlaczego ?- Zapytała zdziwiona. Nagle z
góry doszedł do nas krzyk bruneta.
-Daruj sobie ! Ona ma chłopaka od trzech lat
!-Dziewczyna się zaśmiała.
-Ale żeby tak długo ? Może masz ochotę na
coś świeżego ?- Zapytałem poruszając brwiami w górę i w dół. Ta wybuchła
śmiechem i po prostu odeszła. Wzruszyłem ramionami. Wbiegłem po schodach, gdy
nagle usłyszałem hałas. Szybkim krokiem podszedłem do pokoju Tylera, z którego
dochodził i mocno otworzyłem drzwi.
Chłopak
stał nad sporych rozmiarów kartonem próbując coś zawzięcie wymyślić.
-Stary… czemu cię nie było na akademii ? I
co to jest do cholery ?!- Powiedziałem patrząc na pudło.
-Przez to.- Odpowiedział przeczesując
nerwowo włosy ręką.
-Co to jest ?
-A skąd mam wiedzieć ? Jest opakowane.-
Czasami naprawdę go nie rozumiałem.
-Więc, o co chodzi ? Po prostu to rozpakuj.-
Ostatnie zdanie wypowiedziałem bardzo dokładnie jakbym coś tłumaczył dziecku.-
To normalne , że ludzie dostają takie paczki…
Zdenerwowany
rzucił we mnie czymś twardym, co miał pod ręką.
-Zabawny jesteś… Przyłóż do niej ucho.-
Spojrzałem na niego podnosząc jedną brew.- Ta paczka wydaje dźwięki !
-Co ty gadasz…Tyler…- Nie pozwolił mi
dokończyć.
-Sam sprawdź a nie patrzysz na mnie jak na
idiotę.
Przeniosłem
wzrok z kartonu na niego i odwrotnie. Westchnąłem. Z nim naprawdę nie jest już
najlepiej…
Podszedłem
do paczki i przyłożyłem do niej ucho. W ciszy czekaliśmy aż coś się
wydarzy. Gdy już miałem mu polecić
dobrego psychiatrę nagle usłyszałem dziwny dźwięk.
-Co to było ?- Zapytałem go zszokowany.
Myślałem ,że Tyler jak zwykle robi sobie żarty… Brunet wzruszył ramionami
-Kto jest nadawcą paczki ?- Zapytałem po raz
kolejny. Tyler nachylił się nad jednym z boków pudła i przeczytał.
-Jessica.- Po chwili zastanowienia uderzył
się otwartą dłonią w czoło. No jasne ! Gdy tylko zorientowałem się, o co chodzi
wybuchłem głośnym śmiechem. Jessica to była dziewczyna Tylera, z którą był
ponad rok. Od czasu ich rozstania się nienawidzą.
-Nie wierze…- Wydusiłem w trakcie napadu
śmiechu.
-Nie śmiej się tylko zobacz, co jest w
środku !- Warknął na mnie. Opanowując śmiech podszedłem do biurka i poszukałem
w nich nożyczek. Po czym mocno wbiłem je w karton. Gdy rozprawiłem się już z
taśmą podniosłem jego wieko. Gdy tylko zobaczyłem, co jest w środku to mnie
zamurowało.
-Tyler…Jessica przysłała ci kaczkę.- Sekundę
później był już obok mnie patrząc na długą białą szyję zakończoną małym łepkiem
i duży dziób zwierzęcia.
-Zabiję ją…
***
Siedziałem na łóżku Tylera robiąc
troszkę większe dziurki w kartonie, aby zwierze mogło lepiej oddychać.
Usłyszałem jak ktoś wchodzi po schodach a po chwili ciche rozmowy. Moment
później do pokoju wszedł Tyler razem z Melisą. Pomachałem jej i ciepło się
uśmiechnąłem a ona odwzajemniła gest.
Mimo
tego ,że codziennie spędzaliśmy ze sobą dużo czasu nigdy nie mieliśmy się dość.
Byłem przyzwyczajony do jej towarzystwa. Nie wiem, co bym zrobił gdyby jej nie
było. Mili była jedyną dziewczyną która dobrze mnie znała a pomimo to w pełni
akceptowała. Zawsze mogłem na nią liczyć.
-Co to za pudło ?- Zapytała na wstępie.
Cicho zacząłem się śmiać jednak po chwili przywróciłem się do normy.
-Najpierw obiecaj ,że jakakolwiek będzie
twoja reakcja to nam pomożesz.- Jęknął chłopak. Był naprawdę przerażony. W
sumie mu się nie dziwiłem. Pewnie zachowywałbym się podobnie gdybym dostał od
swojej byłej kaczkę tylko po to, aby mi utrudnić życie.
-Co wy znowu zrobiliście ?- Podniosłem ręce
do góry.
-My nic. Jessica tak, ale odegram się na
niej spokojnie.- Odpowiedział Tyler. Melisa spojrzała na nas jak na kretynów.
-Nic nie rozumiem. Kim jest Jessica ?-
Zapytała zdezorientowana. Wyglądała naprawdę zabawnie.
-To eks Tylera. Nienawidzi go z wzajemnością,
więc postanowiła mu zrobić prezent.-Jak na komendę zwierzę wydało przeraźliwie
głośny dźwięk. Oczy Melisy przybrały rozmiar pięciozłotówek.
-Błagam powiedzcie ,że się przesłyszałam…-
Jęknęła. Otworzyłem po raz kolejny wieko pudła, z którego wyłoniła się głowa
kaczki.
-Poznaj Juniora.- Odparłem. Melisa uderzyła
się otwartą ręką w czoło.
-A nie mogłeś sobie znaleźć normalnej
dziewczyny ?- Obrzuciła Tylera morderczym spojrzeniem. Ten się wyszczerzył, na
co wybuchłem śmiechem.- I co teraz ?
-Liczyliśmy ,że ty nam powiesz.- Odparł
brunet. Dziewczyna westchnęła.
***
Spojrzałem na swoje odbicie w
lustrze i się uśmiechnąłem. Całkiem nieźle. Miałem na sobie starte jeansy a do
tego białą koszulkę, gdy wychodziłem z pokoju zarzuciłem jeszcze skórzaną
kurtkę. Wszedłem do kuchni. Zastałem tam tylko tatę.
-Wychodzę. Nie czekajcie, będę późno.- Ten
tylko przytaknął i wrócił do czytania gazety. Nieco zdziwiony jego reakcją
wyszedłem z domu gdzie czekał już Tyler razem z Melisą. Wszedłem do samochodu chłopaka i
widząc minę Melisy od razu domyśliłem się ,że coś jest nie tak.
-Co ty jej zrobiłeś ?- Zapytałem bruneta. Na
jego twarzy się pojawił uśmiech.
-Nic.
-Nic ?- Warknęła zła nie dowierzając w jego
słowa.
-Rozmawiałem tylko z jej ojcem.- Widać było
,że cieszyła go jej złość.
-Powiedział mu ,że to będzie noc mojego
życia i nie ma się o mnie martwić, bo on mnie obroni przed dzikim zwierzem i
rozbójnikami !- Zamrugałem powiekami. Boże jak ona potrafiła głośno krzyczeć…
Po chwili jednak wybuchnąłem śmiechem.
-A, co on na to ?- Zapytałem ciągle się
śmiejąc.
-Chyba mnie polubił.- Odparł z uśmiechem
chłopak.
-Spojrzał na niego jak na kretyna i
powiedział ,że mam wrócić godzinę wcześniej.-Sprostowała dziewczyna.
Na
mojej twarzy pojawił się gigantyczny uśmiech. W tym momencie podziękowałem
losowi za tak wspaniałych przyjaciół.
Gdy tylko samochód się zatrzymał pod
niewielkim, zielonym domem Melisa z niego wyskoczyła i wzięła głęboki oddech.
-Junior chyba zrobił kupę…- Jęknęła.
Spojrzałem na karton leżący na tylnym siedzeniu i się uśmiechnąłem. Tyler
niechętnie go podniósł i odsunął od siebie jak najdalej mógł. Ruszył w stronę
zielonego budynku a ja zaraz za nim. Przeskoczyłem zręcznie przez wysoki płot.
Brunet podał mi pudło a ja następnie je położyłem na trawniku. Szybko je otworzyłem
i skacząc przez płot znalazłem się już po stronie ulicy.
-Chyba trochę się zdziwi jutro rano…-
Powiedział złowieszczo i przybiliśmy sobie piątkę. Melisa tylko się zaśmiała -miała naprawdę dobry pomysł-
po czym kręcąc biodrami dodała.
-Na imprezę !
____
Od Jemi : Absolutnie nie miałam pomysłu na rozdział. Samo jakoś tak wyszło gdy usiadłam przy klawiaturze, moje palce po prostu zaczęły sunąć. Nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Chciałam ,żeby było zabawnie ale nie jestem pewna czy czasami nie wyszło to zbyt idiotycznie... :)
Rozdział ogólnie krótki no i niewiele się w nim dzieje...ale musicie mi to wybaczyć bo nadal się uczę jak pisać w roli chłopaka. Już dawno tego nie robiłam :)
Przepraszam też za takie opóźnienia ale miałam masę nauki i zero czasu dla siebie.