wtorek, 2 lipca 2013

22. Dajcie mi wszyscy święty spokój.

Nathan



          Patrzyłem pustym wzrokiem na twarz przyjaciela. Wiedziałem, że się o mnie martwił, ale gdy próbowałem udawać, że wszystko jest dobrze czułem się jeszcze gorzej a on wiedział, że kłamię. Więc przestałem. W mojej głowie po raz setny zacząłem odtwarzać uśmiech blondynki.
   -Nathan.- Usłyszałem nad sobą. Gwałtownie podniosłem głowę. Tyler stał przede mną w krótkich spodenkach i koszulce. Szybko przywołałem się do porządku. Odepchnąłem natłok wspomnień.- Idziesz ?
   -Gdzie ?- Zapytałem zdezorientowany a on westchnął.
   -Na plaże.- Spojrzałem na bruneta i pokręciłem przecząco głową.- Nathan ja rozumiem, że tęsknisz, ale to tylko jeszcze kilka tygodni i znowu się zobaczycie a ty zachowujesz się jakby odeszła na zawsze.
Obrzuciłem go groźnym spojrzeniem.
   -Nie, nic nie rozumiesz. Ani ty…ani Melisa.- Na chwilę przerwałem.- Jestem zmęczony, ale wy idźcie- Dodałem kładąc się na swoim łóżku. Tyler głośno westchnął. Po chwili usłyszałem jego kroki. Zamknął za sobą prawie niesłyszalnie drzwi. Zerknąłem na zegarek leżący na szafce nocnej. Dochodziła piętnasta. Kayla powinna być już w domu.
Spojrzałem na telefon.
Nie!
Upomniałem się w myślach. Obiecała, że zadzwoni zaraz po wylądowaniu. Ponownie opadłem na łóżko i czekałem.


***


              Mama zaczęła machać w moją stronę. Odwróciłam się tyłem udając, że nie widzę jej nawoływania. Musiałam spróbować jeszcze raz. Wybrałam numer Nathana i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
   -Przepraszamy…-Usłyszałam po raz kolejny i z westchnieniem się rozłączyłam. Dlaczego nie mogłam się z nim połączyć ? Nagle ktoś złapał mnie za ramię.
   -Kayla.- Mama patrzyła na mnie swoimi ogromnymi niebieskimi oczami, które po niej odziedziczyłam.- Taksówka już czeka, musimy wracać.
Przytaknęłam jej ruchem głowy i złapałam za rączkę swojej walizki. Ostatni raz zerknęłam na telefon. Po chwili wrzuciłam go do torebki. Spróbuje ponownie za jakiś czas.


***


             Wepchnąłem do ust kolejną czekoladkę i wygodniej rozsiadłem się na łóżku. Gips nieco mi to utrudniał, ale nie mogłem narzekać. Przynajmniej miałem swojego laptopa.
Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Szybko go odłożyłem i połknąłem czekoladkę. Do pokoju weszła mama.
Na mojej twarzy natychmiast pojawił się ogromny ból.
   -Cześć kochanie.- Powiedziała czułym głosem.
   -Mamo, miło cię widzieć.-Jęknąłem. Podeszła do mnie i poprawiła mi poduszkę.- Dziękuję.
   -Jak się czujesz ?- Zapytała zatroskana. Odpowiedziałem to, co zawsze.
   -Nie najlepiej. Noga nadal strasznie boli.- Pogłaskała mnie po głowie. Musiałem się powstrzymać żeby nie odepchnąć jej ręki, którą zniszczyła mi fryzurę.
   -Lekarze powiedzieli, że dziś zrobią ci ostatnie badania. Jutro po południu będziesz mógł już wyjść ze szpitala.- Powiedziała łapiąc mnie za rękę. Nienawidziłem, kiedy tak robiła. Zachowywała się jakbym umierał na raka. Miałem ochotę ją wyrzucić.- Myśleliśmy z tatą, co dalej.
   -Co masz na myśli ?- Zapytałem zbity z tropu.
   -Co z dalszym leczeniem. Zastanawialiśmy się czy nie byłoby dla ciebie lepiej gdybyś wyzdrowiał w domu.- Na moich ustach pojawił się cień uśmiechu. Wziąłem głęboki oddech, aby ukryć podekscytowanie.
   -I, co zdecydowaliście ?- Starałem się, aby mój głos brzmiał jeszcze smutniej niż do tej pory.
   -Za trzy dni wracamy.- W środku zacząłem skakać ze szczęścia. Nie udało im się mnie powstrzymać! Głupia banda…myśleli, że mnie przechytrzą. Kilka zdjęć i jakieś marne nagranie mnie nie powstrzymają. Tak bardzo chciałbym zobaczyć ich miny, gdy się dowiedzą. Będą wściekli.
   -Nie chcę psuć innym wakacji.- Skłamałem.
   -Ciocia Alice i wujek Mike nie mają nic przeciwko żeby wrócić trochę szybciej a Melisa, Nathan i Tyler dowiedzą się dzień wcześniej. Nie będą mieli wyboru.- Pokiwałem głową na znak zgody.
Myśleliście, że jesteście tacy sprytni ?
Wiedziałem, że wygram. Ja zawsze wygrywam.

Dwa dni później

              Melisa nerwowo chodziła po pokoju. Tyler stał oparty o biurko a ja siedziałem na łóżku.
   -Jak oni mogą nam to robić ?- Podniosła głos.
   -Jak ja nie lubię tego dzieciaka...-Mruknął jadowicie Tyler. Patrzyłem na nich w milczeniu.
   -Musimy coś wymyślić.-Powiedziała brunetka gwałtownie się zatrzymując. Najpierw spojrzała na Tylera, który kiwnął głową na znak zgody, a potem na mnie.
   -Przepraszam, ale wam nie pomogę.- Odparłem. Dziewczyna westchnęła.- Od wczoraj myślałem czy nie wrócić szybciej. Nawet, jeżeli wasz plan by się powiódł ja bym wyjechał.
Mili usiadła obok mnie. Po chwili dołączył do nas Tyler. Melisa złożyła na jego ramieniu swoją głowę.
   -Czyli jutro wracamy. Udało mu się. Zepsuł te wakacje.- Szepnęła.
   -Według mnie wcale nie. Przeżyliśmy tutaj sporo fajnych przygód. Ty po raz pierwszy upiłaś się do nieprzytomności, ja nauczyłem się wielu rzeczy, a Nathan spotkał kogoś niezwykłego.- Mruknął Tyler głaszcząc Mili po włosach.
Dopiero wtedy to zauważyłem. Moi najlepsi przyjaciele okazywali sobie…uczucia. Jak mogłem przeoczyć tak istotny fakt ?
   -Stop…-Mruknąłem. Obrzucili mnie leniwym spojrzeniem.- Czy wy…- Jęknąłem nie wiedząc jak dokończyć.
   -Tak. Daliśmy sobie szansę.- Odparła Melisa.
Na moich ustach pojawił się pierwszy szczery uśmiech od kilku dni. Brunetka wplotła rękę w dłoń Tylera, a mnie wtedy coś zabolało.


***


               Mocno pociągnąłem za walizki. Mama ciągle rozmawiała z kobietą w recepcji. Miałem ochotę podejść do nich i warknąć czy nie można po prostu wymienić tych cholernych biletów. Usiadłem na krzesełku obok zakochanych.
   -I jak?- Zapytała Melisa.
   -Nic nie rusza do przodu. Ciągle stoimy w martwym punkcie.- Dziewczyna westchnęła. Tak bardzo chciałem być już w domu.
Wyjąłem z kieszeni bluzy telefon. Kayla nadal milczała. Schowałem twarz w dłoniach. Nie miałem pojęcia, co robić. Poczułem na swoim ramieniu delikatny uścisk.
   -Nathan…-Szepnęła Mili.
   -Zostaw mnie.- Warknąłem. Miałem dość użalania się nad sobą. Wstałem ze swojego miejsca zrzucając dłoń dziewczyny. Po raz kolejny podszedłem do recepcji.
   -Po prostu wymieńcie te bilety! Czy jesteście aż tak durni?! Nawet tego nie potraficie zrobić?!
   -Nathan!- Krzyknęła mama. Po chwili znalazł się przy mnie Tyler. Odciągnął mnie od zszokowanej kobiety. Spojrzałem na niego wściekły i go odepchnąłem.
   -Nie zachowuj się jak kretyn.- Wysyczał.
   -Dajcie mi wszyscy święty spokój.-Odparłem i zakładając na głowę kaptur ruszyłem w stronę sklepików znajdujących się na terenie lotniska.

Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Miałem ochotę coś rozwalić a potem rozpłakać się jak dziecko.  

____
Od Jemi: Jest krótki ale mi się podoba :)

3 komentarze:

  1. Rozdział super ;)) czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi podoba się tak samo jak tobie, albo i bardziej :P
    Jest na prawdę dobry i nie ma co się rozpisywać.
    Teraz moja kolej :)

    OdpowiedzUsuń