środa, 28 sierpnia 2013

26. Muszę z tobą porozmawiać.

Nathan


           Wyprostowałem się w krześle na którym siedziałem i przymknąłem powieki. Byłem na siebie zły. Nathan siedzący przede mną poklepał mnie po ramieniu mówiąc:
   -To etap życia każdego człowieka. W końcu musi dorosnąć.- Spojrzałem na jego niewinną twarz.
   -Muszę się przejść.- Mruknąłem wstając. Chłopiec pokiwał mądrze głową i odwrócił się do mnie tyłem. Westchnąłem.
Szedłem przed siebie. Przez ogromny ogród który wydawał się nie mieć końca, a przez moją głowę przewijały się wspomnienia. Rodzice, przyjaciele. To wszystko przez ostatni czas było tak odległe. Nathan uświadomił mi, że gdy tylko dojrzałem zupełnie zapomniałem o tym co było kiedyś, że skupiłem się tylko na sobie…a ludzie dookoła mnie cierpieli z tego powodu.
Chciałem im powiedzieć tak wiele ale nie mogłem. Nagle stanąłem w miejscu.
   -Muszę się dowiedzieć jak stąd wyjść.- Gwałtownie zawróciłem i w biegu zacząłem szukać wzrokiem białego stolika, a przy nim chłopca. Biegłem jak najszybciej potrafiłem ale ciągle byłem w tym samym miejscu. Coraz trudniej mi się oddychało. Zatrzymałem się. Jednak nic się nie zmieniło. Moje płuca odmawiały posłuszeństwa. Upadłem. Starałem się złapać powietrze ale nie mogłem. Czułem się jak ryba wyrzucona na brzeg morza. Chciałem krzyczeć ale nie mogłem…i wtedy przeraźliwie błękitne niebo oraz soczyście zielona trawa zaczęły blednąć. Moje oczy zachodziły mgłą, a ja czułem, że po prostu umieram.
   -Masz ostatnią szansę…-Usłyszałem gdzieś nad sobą i wtedy wszystko zniknęło.

                  Gwałtownie zaczerpnąłem powietrza automatycznie otwierając oczy. Szybko je zamknąłem a uszy zakryłem dłońmi. Po moim ciele rozniósł się ogromny ból. Zacisnąłem zęby. Głowa wręcz mi pulsowała. Wielki hałas rozrywał mi bębenki. Z mojego gardła wydobywał się charczący dźwięk.
   -Słyszysz mnie?!- Wrzeszczał ktoś wprost do mojego ucha. Myślałem, że za chwile mnie rozerwie i wtedy w jednej chwili wszystko zupełnie ucichło. Został tylko ćmiący ból całego ciała, a ja głośno dyszałem. Stała nade mną dwójka ludzi. Mężczyzna w kitlu i kobieta trzymająca mnie za rękę. Spojrzałem przerażony na to co robi i już chciałem ją wyrwać kiedy usłyszałem spokojny męski głos.
   -Nie martw się Amanda chce tylko zaaplikować ci leki przeciwbólowe. Kiedy się wybudzałeś wyrwałeś wszystkie kroplówki.- Mój oddech powoli zaczął się wyrównywać.
   -Co się ze mną działo?- Zapytałem.
   -W nocy z trzeciego na czwartego sierpnia zostałeś pobity. Jakiś przechodzień cię znalazł i przewieziono cię do szpitala. Tutaj przeszedłeś poważną operację która uratowała ci życie. Jednak zapadłeś w śpiączkę. Dziś się wybudziłeś. Jest dwudziesty sierpnia.-Nagle zacząłem sobie wszystko przypominać. Kłótnia z przyjaciółmi na lotnisku. Samotny spacer.- Masz połamane kilka żeber, złamaną nogę i sporo ran ciętych. Jak mówiłem jesteś po ciężkiej operacji. Musisz o siebie teraz dbać. Żadnych gwałtownych ruchów. Jeżeli czegoś potrzebujesz używaj dzwonka. Teraz powinieneś iść spać, musisz dużo odpoczywać.
   -Panie doktorze.- Powiedziałem w momencie gdy już miał wychodzić.- Co z moją rodziną i przyjaciółmi?
   -Czuwają przy tobie każdego dnia. Zaraz ich poinformujemy, że się wybudziłeś ale teraz odpoczywaj.- Chciałem natychmiast zaprotestować ale nagle zmorzył mnie twardy sen.


***


               Nieprzerwanie słyszałem ciche pikanie. Powoli otworzyłem oczy. Rozejrzałem się dookoła.
   -A więc to jednak nie był sen- Wychrypiałem. Wziąłem głęboki wdech jednak już po chwili tego pożałowałem. Po moim ciele rozniosła się dzika fala bólu. Jęknąłem jednocześnie zaciskając pięści. Odwróciłem delikatnie głowę w lewo. Kroplówka była pusta. Leki przeciwbólowe przestały działać. Zaciskając zęby wyciągnąłem rękę po dzwonek.
Leżałem w kompletnym bezruchu błagając o jak najszybsze przyjście pielęgniarki płytko oddychając. Nagle usłyszałem jak ktoś otwiera drzwi.
   -Dzień dobry. Jak się czujemy?- Zapytała pogodnie kobieta.
   -Dzień dobry. Kiepsko. Mogę poprosić o jakieś leki przeciwbólowe?- Wycharczałem. Ta natychmiast przytaknęła mi głową i zabrała się do roboty. Kiedy skończyła poinformowała mnie, że za jakieś pięć minut ból przestanie mi tak doskwierać.
Patrzyłem na sufit w milczeniu. Nawet przełykanie śliny wiązało się z cierpieniem. Starałem się nie poruszać. Leżąc w tej bezsilności obiecałem sobie, że zemszczę się na tych którzy mi to zrobili. Szukałem w pamięci obrazów z tamtych wydarzeń. Jedynym skutkiem moich rozmyślań był ból głowy.
Miałem ochotę krzyczeć ze złości. Byłem kompletnie unieruchomiony. Tak bardzo pragnąłem zobaczyć moich bliskich ale nie mogłem. Chciałem chociażby wstać i móc wyjrzeć przez okno. Nawet tego nie mogłem zrobić.
Poczułem zimny powiew wiatru który nieznośnie przypomniał mi o mojej samotności.
                    Najpierw do moich uszu przedzierały się pojedyncze słowa, które z czasem zaczęły się zamieniać w sensowne zdania:
   -Musimy mu o tym powiedzieć.- Powiedział stanowczo chłopak.
   -On się załamie…nie możemy zrobić tego teraz kiedy…- Odparła rozpaczliwie dziewczyna. Otworzyłem oczy i spojrzałem po przyjaciołach. Na twarzy Melisy pojawił się ogromny uśmiech. Szybko podniosła się ze swojego miejsca i mnie przytuliła.
Cicho jęknąłem.
   -Och przepraszam, nie chciałam ci sprawić bólu. Tak się cieszę, że do nas wróciłeś!- Powiedziała głośno, całując mnie w czubek głowy. W moim sercu nagle zrobiło się ciepło.
   -Ja też się cieszę, że was widzę. Przepraszam was za wszystko…zachowałem się jak kompletny dupek…-Tyler natychmiast przerwał mi machnięciem ręki.
   -Przestań. Już nikt o tym nie pamięta. Po raz pierwszy mam ochotę cię pocałować.- Powiedział radośnie brunet klepiąc mnie po ramieniu. Cicho się zaśmiałem, a Melisa czule na nas spojrzała.
   -Kiedy tylko się dowiedzieliśmy, że się wybudziłeś, natychmiast przyjechaliśmy.- Mruknęła Mili.
   -Najpierw próbowałem ją zrozumieć przez telefon. Krzyczała jak szalona coś o śnie i mięśniaku. Aż zrobiłem się zazdrosny. Kiedy tylko stąd wyjdziesz zacznę chodzić z tobą na siłownie.- Ponownie wszyscy się zaśmialiśmy. Mili usiadła na krześle obok mojego łóżka, a Tyler stanął za nią troskliwie obejmując ramionami. Uśmiechnąłem się na ten widok.
   -Ciocia Alice wpadnie za dwie godzinki a wujek wieczorem razem z moimi rodzicami.- Przytaknąłem słowom kuzynki delikatnie się uśmiechając.- Jak się czujesz?- Zapytała czule.
   -Całkiem nieźle.- Skłamałem. Dziewczyna patrzyła mi w oczy. Wiedziała, że kłamie.- Lepiej powiedźcie co u was.
   -Bez zmian.- Oświadczył chłopak.- Sześćdziesiąt procent czasu spędzaliśmy z tobą. Cała reszta to sen i posiłki oraz droga do szpitala. Cieszę się, że się wybudziłeś. Mój tyłek już nie wytrzymywał tego ciągłego siedzenia.- Brunet cicho się zaśmiał a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Melisa pokręciła głową.
   -A co z Kaylą? Poinformowaliście ją?- Mina Tylera natychmiast zrzedła. Zmarszczyłem brwi.- Coś się stało?- Zapytałem.
   -Nie. Kayla bardzo się o ciebie martwiła kiedy tylko się dowiedziała. Co wieczór dzwoni i pyta jak się czujesz. Niestety ma teraz niemałe problemy w domu, nie może przyjechać. Jednak gdy tylko to się skończy natychmiast wsiądzie w pierwszy samolot.- Odpowiedziała szybko Melisa patrząc na mnie z nadzieją w oczach. Zerknąłem na Tylera, a ten po chwili przytaknął.
   -Nie chcieliśmy cię tym martwić.- Dodał brunet. Szeroko uśmiechnąłem się do przyjaciół.
Mili i Tyler zostali do wieczora na przemian mnie doprowadzając do śmiechu i łez. Wspominaliśmy. Niektóre wspomnienia bolały a inne cieszyły. Wszystko sobie wytłumaczyliśmy, jednocześnie wybaczając. W między czasie odwiedziła mnie również zapłakana mama która ciągle poprawiała mi poduszkę i powtarzała, że strasznie mnie kocha. Tata przyjechał nieco później zamykając w niedźwiedzim uścisku. Wujek Miles i ciocia Carmen przemycili cztery tabliczki czekolady poprawiając tym wszystkim humor. Ku zaskoczeniu zebranym pojawił się nawet Blake, przepraszając za swoje wcześniejsze zachowanie.
Siedzieliśmy wszyscy razem do późnego wieczora bez przerwy rozmawiając i się śmiejąc. Wchodząc do sali można było wyczuć ogromną miłość jaką darzyła się nasza rodzina. Czuć ją było w każdym czułym słowie i spojrzeniu. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem a sala nagle opustoszała.


***


                  Piaszczysta plaża skąpana słońcem. Ogromne ,spokojne morze. Poczułem przyjemny materiał pod swoimi rękami. Zerknąłem w dół. Siedziałem na ogromnym niebieskim kocu. Nagle ktoś delikatnie dotknął mojej dłoni. Spojrzałem w niebieskie oczy blondynki.
   -Tak bardzo cię kocham.- Mruknąłem nieświadomie. Usta dziewczyny wygięły się w uśmiechu.
   -Wiem.- Dziewczyna nagle posmutniała. Dotknąłem ręką jej ramienia a ta instynktownie schowała się w moich ramionach.- Wiesz, że muszę odejść ?- Zapytała.
   -Nie pozwolę ci na to.- Odparłem.
   -Pozwolisz.- Mruknęła. Poczułem jak mnie od siebie odsuwa.- Muszę już iść.
   -Proszę, nie idź.
   -Muszę. My nie możemy być razem Nathan...dobrze o tym wiesz. Byłam tylko chwilą której nadszedł kres.
   -Kayla…ja…

Natychmiast poderwałem się ze swojego miejsca przypłacając to po chwili ogromnym bólem.
   -Matko…-Jęknąłem kładąc się ponownie na łóżku. Zacząłem się zastanawiać nad sensem snu. Czułem, że stało się coś niedobrego. Nie miałem jednak na to zbyt wiele czasu, do sali wpadli Tyler i Melisa. Dosłownie.
  -O już się obudziłeś.- Powiedziała radośnie szatynka omijając leżącego na ziemi bruneta i całując mnie w policzek.
   -Ja…nie. Ja już nie wnikam.- Mruknąłem patrząc na leżącego na ziemi przyjaciela i uśmiechniętą od ucha do ucha Melisę.
   -Nie próbuj.-Zaśmiała się dziewczyna.- Jak się dziś czujesz mamucie?
                Spojrzałem na zamykające się za dziewczyną drzwi. Tyler usiadł na krześle przy mnie, a ja wbiłem wzrok we własne ręce.
  -Chciałeś się jej po prostu pozbyć, prawda? Nie wysłałeś jej po coś słodkiego bo miałeś po prostu na to ochotę.- Stwierdził. Przytaknąłem mu skinieniem głowy.
   -Muszę z tobą porozmawiać.- Chłopak zmarszczył brwi.


____
Od Jemi: Rozdział pisało mi się niezwykle szybko i przyjemnie :) Uważam, że nie jest wybitnie dobry ale całkiem mi się podoba. Co wy na to? :D 


4 komentarze:

  1. Moje zdanie już znasz :)
    Jesteś niesamowita i ten rozdział też :D
    Co tu więcej mówić <3<3

    OdpowiedzUsuń
  2. uhuhuhu ;D Jak nie było rozdziału to przez 2 miesiące, a jak już się coś pojawiło, to podwójnie ;D i tak ma byc ;D
    Urwałaś w takim momencie!! Jak mogłaś?! Mam nadzieję, że następny rozdział będzie ciekawy, bo inaczej Ci tego nie wybacze :D

    Genialne! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaa ja na to, że chcę WIĘCEEEEEJ ! :D genialny.:d i długi :) Boski jest i chce takich więcej <3

    OdpowiedzUsuń
  4. fajny :) Ciekawi mnie co znaczy ten sen :) Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń